środa, 4 lutego 2015

Rozdział 11 "O patrzeniu z góry, świętości kobiet i niezręcznych sytuacjach"

Autor: Anna M. Waldorf

Czy nie uważacie, że w moim rozdziałach jest za mało Lily i Jamesa? Napiszcie co myślicie na ten temat. A co do ankiety... Widzę, że podium zajmują: na drugim miejscu Dorcas (dlaczego?), a na pierwszym exekwo Carmen (dlaczego?) i Elizabeth (dlaczego?). Chciałabym żebyście napisali mi, czemu właśnie tak głosowaliście. Pozdrawiam i życzę miłego czytania :)

Rozdział 11
"O patrzeniu z góry, świętości kobiet i niezręcznych sytuacjach"

      Tego ranka Lily obudziła się w cudownym nastroju. Odgarniając z twarzy rude kosmyki, które podczas snu odmówił jej posłuszeństwa, otworzyła oczy. Pierwsze co zauważyła to pięknie zapakowane prezenty leżące u jej stóp. Jednak w następnej chwili jej wzrok przykuło coś innego, za oknem, na zasypane śniegiem błonia, padały jasne promienie słońca. Wymarzona pogoda na święta - pomyślała dziewczyna i spojrzała na łóżka współlokatorek. Dwa z nich były w nienaruszonym stanie. Porządek na pierwszym z nich, należącym do Dorcas, nie dziwił Lily. Drugie posłanie jednak powinna zajmować ich nowo poznana koleżanka - Liz. Dziewczyna chwilę zastanawiała się o miejscu pobytu siostry Jamesa, po czym ruszyła do łazienki. Rozebrała się i zanurzyła w wodzie pachnącej różami, ulubionymi kwiatami Lily. Po kilkunastu minutach gorącej kąpieli ubrała się i stanęła przed lustrem rozczesując swoje sięgające do ramion rude włosy. Przyjrzała się swojemu odbiciu. Spojrzała na swoje intensywnie zielone oczy, zgrabny nos, po czym uśmiechnęła się od siebie. Kiedyś niezbyt lubiła swój wygląd. Denerwował ją kolor włosów, porównywała się wtedy z wiewiórką lub czymś podobnym. Ostatnio jednak większość jej kompleksów zniknęło. Może było to spowodowane tym, że codziennie słyszała po parędziesiąt komplementów padających z ust Jamesa? Evans nadal nie mogła uwierzyć, że zakochała się w swoim największym wrogu. Kiedyś nie była w stanie powiedzieć o nim nic innego niż "narcystyczny, napuszony i chamski dupek". Nie mogła znieść tego jego uśmieszku, który miał na twarzy kiedy zaczynał swoją gadkę "Evans, umówisz się ze mną?". Czasami chłopak jednak potrafił być miły, skromny i spokojny. Ostatnio dziewczyna uświadomiła sobie, że zakochała się w obydwu obliczach Rogacza. W tym wiecznie popisującym się Potterze i ukochanym Jamesie. Lily, kończąc swoje rozmyślania, wysuszyła włosy i wróciła do dormitorium w celu rozpakowania swoich prezentów. Kiedy wygodnie ułożyła się na swoim posłaniu sięgnęła po paczkę leżąca na samej górze. Był to prezent od jej rodziców. Państwo Evans podarowali jej śliczną srebrną bransoletkę z wygrawerowanymi inicjałami dziewczyny. Następny prezent był od jej najlepszej przyjaciółki. Dorcas kupiła jej ciemnozieloną sukienkę, którą razem oglądały w poprzednie wakacje. Ann sprezentowała jej perfum, a Carmen książkę "Jak zatrzymać przy sobie faceta". Evans parsknęła śmiechem czytając tytuł. Stosunki pomiędzy nią, a kuzynką Syriusza ostatnio uległy znacznej poprawie. Wyjaśniły sobie co nie co i teraz szczerze mogły nazywać się przyjaciółkami. Lily kiedy dowiedziała się o roli Carmen w jej związku, chciała iść i powiedzieć Potterowi co o tym myśli, a to w stu procentach skończyłoby się kłótnią. Panna Black na szczęście wytłumaczyła, że James zrobił to tylko dlatego, że mocno ją kocha i w tamtym czasie był wyjątkowo zdesperowany. Następny prezent był od Remusa, który podarował jej książkę "Eliksiry na każdą okazję", od Petera dostała słodycze z Miodowego Królestwa. Do rozpakowania został jej jeszcze jeden prezent. Sięgnęła po niego, po czym rozerwała ozdobny papier. W środku znajdowało się czarne pudełko. Dziewczyna zaciekawiona otworzyła je. Jej oczom ukazał się komplet czarnej koronkowej bielizny. Oprócz niego w pudełku znajdowała się mała karteczka, którą Evans natychmiast wzięła do ręki. "Mamy nadzieję, że nasz prezent uszczęśliwi i ciebie i Jamesa. I nie czerwień się tak! Wiemy, że prędzej czy później i tak to wypróbujesz. Całusy od dbających o wasz związek Liz i Syriusza." Kiedy dziewczyna skończyła czytać treść wiadomości, groźnie zmrużyła oczy. W tamtym momencie obiecała sobie, że Blackowi i Liz oberwie się za ten idiotyczny prezent.
Nagle ktoś zapukał do drzwi przerywając tym planowanie przez dziewczynę zemsty. Podniosła się i ruszyła w stronę wyjścia z sypialni. Jednak kiedy otworzyła drzwi nikogo za nimi nie było. Kiedy już miała je zamknąć, mówiąc przy tym, "jacy to żartownisie chodzą do Hogwartu", zauważyła leżące na ziemi kolejne czarne pudełko, tym razem większe. Żeby to tylko nie była kolejna bielizna. - pomyślała dziewczyna i ostrożnie sięgnęła po wieko prezentu. W środku leżał bukiet czerwonych róż, a pod nim następny pakunek. Średniej wielkości pudełeczko * obszyte czarnym materiałem. Lil z ciekawością otworzyła je. Jej oczom ukazała się srebrna bransoletka, z powtykanymi gdzieniegdzie diamencikami. [dop.aut.: Jaka burżua, no nie mogę]. Pomimo, że prezent nie zawierał żadnej wiadomości, wiedziała, że podarował jej go James. Z uśmiechem na ustach założyła bransoletkę na nadgarstek.
W doskonałym nastroju narzuciła na siebie gruby wełniany sweter i wyszła z dormitorium. Zamierzała nie czekać na koleżanki, tylko samotnie zjeść wczesne śniadanie. Kiedy dziewczyna była już w Pokoju Wspólnym jej oczom ukazał się dość niecodzienny widok. Na kanapie leżeli wtuleni w siebie Elizabeth i Syriusz. Evans nie była w stanie uwierzyć w to co widzi. Była nieco rozczarowana tym jak zachował się Black, po niecałym tygodniu nieobecności Dor. Ale Lilianne od początku przypuszczała, że tak to się skończy, że Meadowes znudzi się Łapie, a ten znajdzie sobie nową zdobycz. Nie przypuszczała tylko, że Liz i on mają się ku sobie.
Niczym "rozjuszona kotka", jak to miała w zwyczaju nazywać ją w dzieciństwie mama, kiedy rudowłosa się złościła, podeszła do kanapy i lekko szturchnęła Liz w wystające spod koca ramię. Dziewczyna niechętnie otworzyła zaspane oczy i spojrzała na Rudą. Następnie jej wzrok padł na ciasno oplatające ją ramiona Syriusza. Na twarzy brunetki pojawiło się zdziwienie. Chwile później słychać było głośne 'ał' i pełne wyrzutu 'za co?', wypowiedziane przez zaspanego Blacka, gdy Liz szturchnęła go łokciem w brzuch. Nagle obydwoje przenieśli swój wzrok na Lil, która patrzyła na nich wzrokiem mówiącym "żądam wyjaśnień". Syriusz już miał zacząć swoją opowieść, gdy do PW wpadł James.
- Widział ktoś Syriu... - przerwał widząc siostrę i Łapę leżących na kanapie i stojącą nad nimi z groźną miną Lily. - A tu co się dzieje?
- Też chciałabym wiedzieć. - odpowiedziała mu Evans, ponownie przenosząc swój wzrok na przyjaciół.
- Tak jakoś wyszło, że tutaj zasnęliśmy. Co tutaj wyjaśniać. - odpowiedział Black podnosząc się z kanapy.
- Może chociaż powiedz, dlaczego tutaj zasnęliście? Razem?
- Wiesz Ruda, list, alkohol, herbata i wygodna kanapa. Tak wyszło. - zakończył, mrugając porozumiewawczo do Liz, po czym nic nie mówiąc ruszył w stronę dormitorium. Spojrzenie Lily i Jamesa przeniosło się na dziewczynę.
- List? - zapytała Evans
- Pytajcie Blacka. To on go dostał. - wzruszyła ramionami i poszła w ślady Syriusza udając się do sypialni. W PW zostali Lily i Rogacz, ze zdziwieniem wymalowanym na twarzach. Dziewczyna spojrzała na niego, pytającym wzrokiem. Ten tylko wzruszył ramionami i powiedział,
- Nic nie poradzisz. Nie wiemy o co chodzi, ale trzeba ich wychowywać. Muszą wyrosnąć na porządnych ludzi.
- Odezwał się wzór do naśladowania. - zakpiła Lil, uśmiechając się uroczo.
- Wątpisz w moją odpowiedzialność i to, że powinno się mnie naśladować?
- Ja? Gdzieżbym śmiała. - James spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- Jasne... Idziemy na śniadanie, Evans.
- Twój pierwszy dobry pomysł, Potter. Jestem strasznie głodna.
- Tylko nie jedz za dużo, Evans. - uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał się z nią droczyć.
- Czy ty sugerujesz, że jestem gruba, Potter?!
- Ja? Gdzieżbym śmiał, słoneczko. - dziewczyna nie odpowiedziała tylko minęła Potter i w szybkim tempie ruszyła do Wielkiej Sali. Chłopak po chwili dogonił ją. Zachichotał, gdy przywitało go głośne prychnięcie. Lubił kiedy Lily udawała obrażoną. Ich przekomarzanki towarzyszyły wszystkim posiłkom, czy wspólnym spotkaniom. Oczywiście zaraz potem patrzyli na siebie chwile i cała niby sprzeczka szła w niepamięć. Niestety nie każdy cieszył się z takiego obrotu spraw. Duża część uczniów tęskniła za codziennymi wyzwiskami i sprzeczkami pary, a płeć piękna szykowała przeróżne plany na "przypadkowe zaginięcie Rudej i pocieszanie Jamesa". Ku ich niezadowoleniu Lily i Rogacz nadal trzymali się razem.
- Teraz na serio Liluś. Żarty żartami, ale nie jedz tyle, bo się w suknie ślubną nie zmieścisz. - zagadnął z szatańskim uśmieszkiem James.
- Czy to była wyjątkowo nieudana deklaracja, Potter? - Evans zmrużyła groźnie oczy.
- Nie nie nie. Jedno spełnione marzenie na miesiąc. W grudniu zgodziłem się z tobą być. Musisz jeszcze trochę poczekać.
- Ty zgodziłeś się ze mną być? Oh, nie doceniałam cię, litościwy człowieku. Jak mogę ci się odwdzięczyć? Co mogę zrobić? Klęknąć przed tobą na kolana? - mówiąc to naprawdę klęknęła na ławce obok chłopaka, tak że patrzyła na niego z góry. Ten spoglądał na nią z rozbawieniem, czekając na dalszy ciąg wydarzeń. - I co Potter, lubisz jak kobieta patrzy na ciebie z góry?
- Evans, słońce. Ty możesz patrzeć na mnie z góry, z dołu. Z jakiej pozycji chcesz. **
- Boże... - na powrót usiadła i jak gdyby nigdy nic powróciła do przerwanego śniadania.
- No nie mów Evans, że pomyślałaś o czymś, o czym nie powinnaś?
- Przestań. To wy cały czas myślicie o jednym.
- My? Wy, kobiety myślicie, że jesteście takie święte. Bo przecież nigdy nie rozmyślacie o nas, facetach w TEN sposób.
- I oczywiście nigdy nie myślicie jak wyglądamy bez koszulki. - odezwał się szóstoklasista siedzący parę miejsc dalej. Lily i James zauważyli, że ich rozmowie przysłuchuje się cały stół Gryffindoru.
- I na pewno nie wyobrażacie sobie nas bez niej pod prysznicem. - na tę wypowiedź cały dom spojrzał zdziwiony na siadającego przy stole Syriusza, a zaraz potem wybuchnął śmiechem.
- No Black ty to akurat jesteś idealnym przykładem potwierdzającym regułę. - zakpiła żartobliwie Lily.
- A żebyś wiedziała Evans. Jak prezenty? - odłożył widelec i spojrzał na Rudą, której twarz natychmiastowo spoważniała.
- Z podziękowaniami muszę chyba poczekać na Liz. W końcu obydwoje tak bardzo się postaraliście.
- Ah Evans. Nawet nie musisz dziękować. Wesołych świąt robaczki.
- Robaczki?
- Gołąbeczki do was nie pasują. Wole robaczki.
- Coś mi się wydaję Black, że skrzaty dosypują ci ostatnio czegoś do jedzenia. Zdziecinniałeś... albo zgłupiałeś - zaśmiała się Lily, patrząc na niedające efektu próby zdrapania dżemu ze swetra chłopaka.
- Dzięki... A przy okazji, ładna bransoletka Ruda. Wszystkie prezenty od razu przymierzyłaś? - Lily ponownie zmrużyła gniewnie oczy i wycelowała, chcąc kopnąć chłopaka pod stołem.
- Ała! - oczywiście dziewczyna nie trafiła i uderzyła zdezorientowanego Jamesa. - Za co?!
- Przepraszam. Chciałam kopnąć Syriusza.
- Mam nadzieję. - sapnął Potter rozmasowując nogę. Zastanawiał się skąd dziewczyna ma tyle siły.
- Ty coś ostatnio ćwiczysz Evans? Bo Rogaś się trochę siny zrobił.
- A tego to ty się Black nie dowiesz. - odpowiedziała tajemniczo i wstała od stołu. - Teraz idę obudzić dziewczyny, bo za chwile nie będą miały co jeść.

***
      Wieczorem wszyscy siedzieli w PW rozkoszując się zaserwowaną przez skrzaty gorącą czekoladą. Najedzeni po świątecznym obiedzie nie myśleli o niczym innym, jak o położeniu się do swoich łóżek. Oczy same im się zamykały, a ciepło bijące od kominka wręcz ich usypiało.
- Chyba trzeba iść spać. - ziewnął Remus, wypowiadając na głos myśli całej grupy. Większość z nich podniosła się i ruszyła do swoich sypialni. Na swoich miejscach zostali tylko Syriusz, Liz i James z głową Lily na ramieniu. Dziewczyna odpłynęła już jakieś piętnaście minut wcześniej.
- Chcę umrzeć. - westchnęła Lizzie. - Nie mogę się ruszać po obiedzie, a do łóżka jest za daleko.
- Ja cię nie zaniosę. - odpowiedział siostrze James. - Dwóch nieść nie będę.
- Jest mi teraz cholernie smutno Potter. Zraniłeś mnie. - spojrzała na prawie nieprzytomnego brata i Lily śpiącą spokojnie na miejscu obok. Wyglądali tak słodko. Nawet gdyby obydwoje zaczęli głośno chrapać, nie zniszczyło by to widoku zakochanych ludzi. Dziewczyna spojrzała na Blacka. Co chwila zmieniał mu się nastrój. Raz był wesoły jak zwykle, a raz gderał na wszystko co stanęło mu na drodze. Elizabeth chciała, żeby Dorcas już wróciła i rozmówiła się z Syriuszem. Wszyscy wokół mieli dość humorków chłopaka. Była bardzo ciekawa jak to wszystko się skończy. - Black, zanieś mnie do łóżka. - odezwała się nagle, przenosząc swoje spojrzenie na przyjaciela.
- Słucham? - zapytał rozbawiony.
- Zanieś mnie do łóżka. Mój brat nie chce. Chociaż ty bądź dobrym człowiekiem.
Syriusz westchnął i przewrócił oczami, po czym wstał ruszając w stronę przyjaciółki. Liz uśmiechając się triumfalnie podniosła się i stanęła naprzeciwko Łapy.
- Nie jestem tylko pewny, czy cię udźwignę. - dziewczyna w odpowiedzi zaśmiała się i lekko kopnęła chłopaka. Syriusz schylił się i podniósł ją. Jednak zanim chłopak zdążył zrobić choć krok, ich uwagę zwrócił głos dochodzący z drugiego końca pokoju.
- Wróciłam! - przy wyjściu z PW stała uśmiechnięta Dorcas. Jednak kiedy zobaczyła dwójkę gryfonów zrzedła jej mina. Jej przybycie obudziło natomiast smacznie śpiących Lily i Jamesa.
- Kto wrócił? - zapytała na wpół przytomna Evans.
- Dorcas. - Liz zdążyła już zeskoczyć z rąk Blacka i stanąć na własnych nogach.
- Tak, wróciłam. Ale teraz chyba idę spać. Pogadamy jutro. Dobranoc. - wypaliła z zawrotną prędkością. Kończąc swoją wypowiedź była już na schodach prowadzących do wieży dziewcząt. Kiedy do Lil dotarło, że jej przyjaciółka jest w Hogwarcie, dała Jamesowi całusa na pożegnanie, a reszcie życzyła 'miłych snów' i pobiegła za nią. Kiedy dziewczyna była już na miejscu zauważyła, że reszta współlokatorek pogrążona jest w głębokim śnie, a Dorcas kuca przy komodzie układając swoje ubrania.
- Ej, Meadowes. Nawet się nie przywitasz? - wyszeptała w stronę dziewczyny Evans. Chwilę później obie stały przytulone na środku dormitorium.
- No przepraszam bardzo. Takie rzeczy bez nas? - zawołała szeroko uśmiechnięta Ann i razem z Carmen dołączyły do grupowego powitania. - No to Dorcas, opowiadaj jak było. - pospieszyła dziewczynę Lily, kiedy wszystkie siedziały już na dywanie, leżącym na środku pokoju.
- Co chcecie wiedzieć?
- Jak tam jest? - jako pierwsza zadała pytanie Carmen.
- Hiszpania jest cudowna. Świetne widoki, atmosfera. W sumie najlepiej było poza domem, bo w mieszkaniu Emily rządziła mama Fábiana. Mówię wam dziewczyny, ta kobieta to zło. Właśnie przez nią wróciliśmy wcześniej. Moja mama pokłóciła się z tym babskiem. A najlepsze jest to, że kiedy ta cała kłótnia się zaczęła Em z Fábianem i maluchami uciekli na spacer, pięciogodzinny spacer! Byłam skazana na słuchanie tych wrzasków. Miała dość już po paru minutach, a tak miał wyglądać calutki dzień. Więc kiedy mój ojciec i ojciec Fábiana poinformowali, że mają dość swoich żon i idą na piwo, wybiegłam od razu za nimi. No i wiecie, tyle do zwiedzania, tłum ludzi, środek dnia i Dorcas Meadowes. Obeszłam chyba z pół miasta. - dziewczyna zrobiła pauzę, chcą wywołać napięcie. - I teraz najciekawsze, siedzę w jakiejś kawiarni i nagle naprzeciwko mnie siada nikt inny jak Matt Johnson.
- Kto? - zapytała zbita z tropu Ann.
- Lily go zna. Jego siostra była moją opiekunką w dzieciństwie, czasami przyprowadzała go ze sobą. Teraz ma dwadzieścia trzy lata i jest strasznie przystojny.
- Tak? I co dalej? - Lily zaintrygowała historia Dor.
- Matt zaproponował mi spacer. Byłam cholernie zmęczona, no ale się zgodziłam. Powiedział mi, że przeprowadził się do Hiszpanii parę miesięcy temu. W końcu skończył już szkołę.  - przerwała na chwilę i spojrzała na Evans. - No i... od słowa do słowa zaprosił mnie do siebie na wakacje, a ja mu powiedziała, że chętnie i... zapytał czy kogoś mam, a ja....
- A ty powiedziałaś, że nie masz i zerwałaś z Blackiem pisząc do niego list, tak? - zapytała prosto z mostu Lily, patrząc poważnie na Meadowes. Wszystkiego się domyśliła.
- No tak... Matty od zawsze mi się podobał, a teraz kiedy się mną zainteresował, po prostu... zakochałam się. - Dorcas wyjawiła wszystko współlokatorkom, czekając na ich reakcje.
- Czyli, cały ten tydzień spędziłaś z nim? - czarnowłosa kiwnęła głową. - A do Blacka napisałaś wczoraj? Szybko sobie o nim przypomniałaś.
- Słuchaj Carmen... Wiem, że będziesz bronić Syriusza, ale spróbuj mnie zrozumieć. Zakochałam się, tym razem naprawdę.
- Niech ci będzie Meadowes. Miłość nie wybiera...

W tym samym czasie...
- Idziemy do łazienki. - nakazał James wchodząc do swojego dormitorium z Syriuszem i Liz.
- Tak od razu? - zażartowała El. - Lubisz się bawić w trójkę?
- Fuj... Niestety jesteście ostatni na mojej liście. Wybacz siostro.
- Po raz kolejny w dniu dzisiejszym zraniłeś moje uczucia. - złapała się za serce, a jej ust wydobył się wymuszony szloch. - A wracając do łazienki, to czemu tam idziemy?
- Nie chcę obudzić reszty. - Wszyscy razem stanęli w niewielkim pomieszczeniu, rozglądając się za jakimś wygodnym miejscem. Po krótkiej chwili zgodnie zdecydowali, że usiądą na ziemi.
- Mów James, co jest takie ważne, że nie może zaczekać do rana? - zapytał Syriusz krzyżując ręce.
- Jutro nie będzie możliwości normalnie pogadać. Wróciła Meadowes i cały czas będziemy wszyscy razem.
- O czym chcesz rozmawiać? - Syriusz uniósł pytająco brwi.
- Przypuszczam, że o tym co zobaczył rano i o liście. - odezwała się dziewczyna.
- Dokładnie. Więc? Syriusz?
- Wczoraj dostałem list od Dorcas. Było tam coś o tym, że spotkała jakiegoś Matta, zakochała się i że musimy porozmawiać.
- Wspomniała też o tym, że ich związek od początku nie miał racji bytu, że są do siebie zbyt podobni... - dopowiedziała El.
- Tak i że mam być szczęśliwy z kimś innym, bo ona już "znalazła swoje szczęście".
- To dlatego była taka zmieszana kiedy wróciła?
- Najwidoczniej... - pomiędzy przyjaciółmi zapanowała cisza. Każdy względnie myślał o tym samym. Syriusz zastanawiał się jak będzie wyglądać jego rozmowa z Dorcas, Liz była ciekawa jej skutków, a James próbował zrozumieć jak Dor mogła zerwać z Syriuszem posługując się listem. No, może to go tak bardzo nie dziwiło. Chodziło raczej o to, że w ogóle z nim zerwała. W końcu to ona cały czas bała się, że chłopak ją zostawi. Nikt nie przewidział, że może być na odwrót. - To wszystko jest to dupy, no ale będzie dobrze. Dorcas jest moją przyjaciółką, ale wiesz... Jedna zniknie, druga się pojawi.
- Odezwał się... Latałeś za Lily sześć lat i ani razu nie odpuściłeś. - zaśmiał się Black i spojrzał na przyjaciela. - Ale to dobrze. Ruda przynajmniej jest tego warta.
- Dobra koniec. Gadacie jakbyście już się czegoś napili. Albo przestaniecie, albo coś przyniesiecie. Bo tego smęcenia się na trzeźwo nie da słuchać. - Liz wstała i spojrzała wyczekująco na chłopaków. Ci spoglądnęli na siebie i dołączyli do dziewczyny.
- No to idziemy spać. - odezwał się James i wyszedł z łazienki.
- Ej. Liczyłam na to drugie.
- No to się przeliczyłaś. - zaśmiał się Potter.
- Ale ja nie chcę iść do siebie. - odpowiedziała zrozpaczonym głosem dziewczyna.
- To śpij tutaj. Nie wiem gdzie, ale zapraszamy. - zażartował Syriusz, wyjmując dresowe spodnie, których używał jako piżamy.
- No dobra z miejscem dam radę, ale nie mam w czym spać, a tam na serio nie chcę iść. - oczywiście James zawsze starał się jej pomóc więc najzwyczajniej w świecie rzucił w nią jedną ze swoim koszulek.
- Dzięki. - prychnęła kierując się z powrotem do łazienki. Po pięciu minutach wyszła z niej w swojej nowej piżamie. Podeszła do łóżka brata i zabrała z niego koc, to samo zrobiła podchodząc do posłania Syriusza. - Skoro nie mam gdzie spać, zostaje mi podłoga. - Black i James spojrzeli na siebie i zaśmiali się pod nosem.
- Pościel też byś chciała?
- Oh, nie wiem czy zasługuję. - zakpiła, rozkładając na dywanie dwa koce, jeden na drugim. Syriusz wstał i podszedł do szafy. Ściągnął z półki poduszkę i kołdrę, po czym rzucił nimi w dziewczynę. - Jutro tego wszystkiego pożałujecie. - rzuciła spod leżącej na niej pościeli. Gdyby nie to, że zaczynało jej brakować powietrza, nie ruszała by się i spałaby w takiej pozycji całą noc. Chcąc jednak jak najszybciej odpłynąć i zakończyć ten dzień, ułożyła się na swoim posłaniu i szczelnie opatuliła kołdrą. Życzyła nowym współlokatorom dobrej nocy i zamknęła oczy, czekając na sen.

Dorcas w Hiszpanii :)

Liz podczas rozmowy z Jamesem i Syriuszem ;)


______________________
W następnej notce...... przygotowania do sylwestra! Może nowy romans?.... :D

* Pudełko, pudełeczko, pudełko, pudełeczko... dziwne wyrazy, nie?
** Matkooo XDD Moje myśli mnie przerażają XD

9 komentarzy:

  1. Hej przeczytałam całego twojego bloga, bardzo mi się spodobał. Jestem tylko ciekawa czm jest tak mało opisane, nie ma żadnych kawałów i opisów wędrówek przy pełni jeśli to dodasz będzie spk i tak czekam na next :)

    R.B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, extra, fajnie, fajnie. Jestem zadowolona, ogółem to całkiem całkiem. W sumie to mogę powiedzieć, że jak na Ciebie to nawet długi ten rozdział. Trzymaj tak dalej :) Trzymaj się ciepło, życzę weny ;)
    - A.L

    P.S. Zrobiłaś błąd interpunkcyjny, ale i tak cię kocham.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Ale Dor zachowała się po świńsku, nie zrywa się przez list:/ Z drugiej strony Syriusz aż tak zakochany i romantyczny jest, żeby to rozpamiętywać i "wypłakiwać się" Jamesowi:D Lily i James<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne *.* Świetna historia, ogromnie mi się podoba ;) Napewno będę tu zaglądać częściej :))
    Biedny Syriusz :( Tak mi go szkoda, Dor jednak nie powinna się tak zachowywać. Liczę ze jednak Syriusz będzie o nią w jakiś stopniu walczył, a Liz sobie odpuści i zrozumie, że kocha ja jako siostrę ;)
    Lily i James boże jak słodko. Kocham,kocham,kocham <333
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny :>
    Pozdrawiam Panienka Livvi :*
    Ps. Zapraszam ( ale nie zmuszam) na mojego bloga ;)
    www.burzliwa-milosc-lily-evans.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) No cóż Syriusz rzeczywiście jest biedny, ale jak to on, niedługo powinien dojść do siebie :D A co do niego i Liz to twój komentarz dał mi pomysł na ich dalsze losy. Więc kolejny raz dziękuję. A poza tym skąd wiadomo, że kocha ją jak siostrę? ;) Nie chcę za dużo zdradzać, ale Liz to moja ulubiona postać więc.... Nieważne :D Jeśli chodzi o Jilly to w następnych rozdziałach będzie ich jeszcze więcej ;)
      Pozdrawiam, Anna M. Waldorf!

      Usuń
  5. Hej, hej, hej! ^^

    Ja głosowałam na Elizabeth, ponieważ mnie wkurza. Przyjechała sobie od tak do Hogwartu, pcha się we wszystko, pieprzy związek Syriusza i Dorcas. To jest moje zdanie.

    Fakt, w ostatnich rozdziałach było mało Jily :/ Ten rozdział był o wiele lepszy! ^^ Cóż, na razie był według mnie najlepszy! Boże, jestem taka zboczona XDDD Lily klęka przed Jamesem....mryyy..... ( ͡° ͜ʖ ͡°) XD Ja dopiero potem przeczytałam, dlaczego postawiłaś gwiazdkę c: I ta bransoletka, powinna jeszcze dostać london luk, a do bielizny prezerwatywę ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ty nawet nie wiesz jak trudno powstrzymać śmiech o drugiej w nocy, kiedy wszyscy w domu śpią! ;-; To było okropne ;-;
    No i Dorcas wróciła c: Zrób porządek z tą Liz, po mam jej chwilowo dość ;-; Serio, wkurza mnie wybacz.
    Dobra, zaraz idę na karate, a muszę jeszcze zjeść zupę, kończę :*
    Weny ^^
    Chloe Ann Wolf

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no... Piszesz coraz lepsze i ciekawsze rozdziały! Bardzo się wciągnęłam. Masz rację, że jest mało Jilly, ale w tym rozdziale było już więcej. Ja głosowałam też na Elizabeth, tak jakoś od początku zdaje mi się, że coś kombinuje, miesza się i wtrąca we wszystko... Decydujący wpływ na to, jaki głos podjęłam było to, co zrobiła na balu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybacz, że dopiero teraz czytam! Ale przeczytałam i rozdział jest świetny!
    Te ich kłótnie! To takie urocze ;-)
    Dori traci w moich oczach....
    No ale nic. Czekam na następny,
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz, że dopiero teraz czytam! Ale przeczytałam i rozdział jest świetny!
    Te ich kłótnie! To takie urocze ;-)
    Dori traci w moich oczach....
    No ale nic. Czekam na następny,
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń