To już sama nie wiem jak mam pisać :D Niektórzy mówią tak, inni inaczej. Ta notka napisana jest w pierwszej osobie. Z resztą chyba będzie podobnie.
Notka dedykowana Abigail :)
Rozdział 2
"Czytanie rozwija wyobraźnie?"
część II
Obudziłam się leżąc na miękkiej kanapie. Nadal znajdowałam się w "moim" pięknym kremowym pokoju i nadal miałam na sobie tę przecudowną suknię. Dopiero po chwili dostrzegłam, że nie jestem w pokoju sama. Ku mojemu zdziwieniu w fotelu obok nie siedziała Dorcas/Elizabeth, czy Mary. Był to Syriusz. Oprócz rysów twarzy i kolorów włosów oraz oczu, w niczym nie przypominał "naszego" Syriusza. Ten siedzący na przeciwko mnie miał czarną brodę i ubrany był w prawdopodobnie szlachecki strój. Domyślałam się, że nie spotkam tutaj osób o imionach moich przyjaciół, więc postanowiłam nieco grać.
część II
Obudziłam się leżąc na miękkiej kanapie. Nadal znajdowałam się w "moim" pięknym kremowym pokoju i nadal miałam na sobie tę przecudowną suknię. Dopiero po chwili dostrzegłam, że nie jestem w pokoju sama. Ku mojemu zdziwieniu w fotelu obok nie siedziała Dorcas/Elizabeth, czy Mary. Był to Syriusz. Oprócz rysów twarzy i kolorów włosów oraz oczu, w niczym nie przypominał "naszego" Syriusza. Ten siedzący na przeciwko mnie miał czarną brodę i ubrany był w prawdopodobnie szlachecki strój. Domyślałam się, że nie spotkam tutaj osób o imionach moich przyjaciół, więc postanowiłam nieco grać.
- Jak się pan nazywa? - Zapytałam cicho, ale "Syriusz" był dość blisko żeby to usłyszeć.
- Lilianne co ty wygadujesz? Nie pamiętasz mnie? Jestem Robb, mąż Elizabeth.
- Tak, tak, przepraszam. Źle się dzisiaj czuję. - Przerwałam, bo właśnie coś sobie przypomniałam. - Biorę dzisiaj ślub prawda?
- Brawo, moja droga. Dokładnie za godzinę. Zaraz pewnie przyjdzie Ellie i twoja służąca. Jestem tu, aby cię przypilnować. Nasze wspaniałe panie niebawem się tu zjawią. - Powiedział Robb i puścił mi oczko kończąc zdanie.
Mężczyzna wydawał się całkiem w porządku. Był miły i zabawny. Podobnie jak prawdziwy Syriusz. Chyba mogę mu zaufać i z nim porozmawiać.
- Mam do ciebie pytanie. - Przestałam na chwilę mówić, a kiedy zauważyłam, że Robb daję mi znak ręką żebym kontynuowała, ciągnęłam dalej. - Znałeś Jamesa?
Po wypowiedzeniu tych słów, dostrzegłam szok na jego twarzy.
- Oczywiście, że tak. Był moim giermkiem i do tego przyjacielem. Jak mógłbym go nie znać. - Zakończył mężczyzna z uśmiechem.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć do pokoju weszły Elizabeth i Mary.
- Wybacz kochanie, ale teraz musisz zostawić nas same... I nawet nie myśl, że pozwoliłabym ci spojrzeć na jakąkolwiek nagą kobietę, która rzecz jasna nie byłaby mną. - Na te słowa lekko się zarumieniłam, ale Robb i jego żona zdawali się tego nie zauważać. Byli zbyt zajęci sobą.
- Ekh ekh... Nie śmiałabym przeszkadzać, ale mamy niecałą godzinę na przygotowanie panny młodej. - Tym razem odezwała się Mary.
- Dobrze, już idę. Żegnam piękne panie. Mary, pamiętaj żeby pozdrowić Stefana. No już idę, nie patrz tak na mnie. - Skończył pospiesznie widząc na sobie wzrok zniecierpliwionej Ellie.
Po chwili w pokoju została tylko nasza trójka. Od razu zostałam posadzona przed lustrem, a Mary zaczęła czesać moje rude włosy, a następnie robić mi makijaż. Efekt był nieziemski. Nie wyglądałam wyzywająco, prowokacyjnie, czy za odważnie. Patrząc w lustro widziałam przepiękną siedemnastolatkę, była pomalowana bardzo delikatnie, makijaż był prawie niewidoczny. Włosy były pofalowane, a gdzieniegdzie można było dostrzec pośród nich małe perełki. Postać z lustra wyglądała bardzo dziewczęco. Dopiero po chwili zorientowałam się, że patrzę na swoje odbicie.
Niestety nie mogłam już dłużej patrzeć w zwierciadło, bo zostałam wręcz siłą postawiona na nogi.
- Zamknij oczy. - Nakazała mi Elizabeth.
Od razu wykonałam polecenie. Po chwili poczułam na skórze lekki materiał. Czułam się jakbym okryta była tylko piórami.
- Możesz otworzyć. - Usłyszałam za sobą cichy szept.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Wyglądałam pięknie. Moja śnieżnobiała suknia leżała na mnie jak ulał. Patrząc na to cudo można było zapomnieć o wszystkim, na przykład o tym, że za chwilę bierze się ślub.
- Zaraz przyjdzie twój ojciec i zabierze cię do kościoła. Zobaczymy się na miejscu. - Powiedziała Elizabeth i mocno mnie uściskała.
Teraz miałam chwilę dla siebie. Czas na przemyślenia. Niestety nie było mi to dane...
- Lily? - Usłyszałam głos dochodzący z drugiego końca pokoju.
Pierwszy raz ktoś "stąd" powiedział do mnie Lily. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się nie kto inny, jak...
- James... - Zaczęłam, ale on przerwał mi podchodząc do mnie i składając na moich ustach czuły pocałunek.
Nie wiedziałam co robić, zaskoczył mnie. Zanim zdążyłam zareagować, odpłynęłam.
Obudziłam się w swoim dormitorium, we własnym łóżku. Nareszcie obudziłam się z tego dziwnego snu. Odetchnęłam z ulgą, kiedy uświadomiłam sobie, że nie muszę już wychodzić za Snape'a.
Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie zauważyłam nic dziwnego. W pokoju oprócz mnie siedziała tylko Carmen, pisząca coś w swoim zeszycie. Przerwała na chwilę i spojrzała na mnie swoimi ciemnymi oczami, po czym uśmiechnęła się promiennie. Lekko odwzajemniłam uśmiech i zamyśliłam się na chwilę.
- Carmen? - Spojrzała na mnie pytająco. - Mówiłam coś przez sen? - Zadałam to pytanie, bo takie sytuacje dosyć często miały miejsce.
- Oprócz tego, że co chwila wymieniałaś imię mojego chłopaka i mówiłaś coś o ślubie, to chyba nie. - Odpowiedziała i zaśmiała się pod nosem.
Zrobiło mi się strasznie głupio. Wolałabym żeby usłyszała to na przykład Dor, czy Ann, ale nie Carmen.
- Przepraszam, nie jesteś na mnie zła? - Zapytałam szeptem?
- Zwariowałaś, co to za pytanie. Oczywiście, że nie. Jeszcze nie spotkałam kogokolwiek, kto potrafił kontrolować sny. - Odpowiedziała i po raz kolejny zaśmiała się pod nosem, po czym wróciła do skrobania czegoś w swoim zeszycie.
- Carmen, możemy porozmawiać? - Zapytałam po chwili.
Dziewczyna spojrzała na mnie, odłożyła zeszyt pod poduszkę i podeszła do mojego łóżka.
- Coś się stało? - Spojrzała na mnie pytająco.
Nie zdążyłam się nawet odezwać, bo do pokoju wszedł James, z bananem na twarzy. Naturalnie, bez pukania. Ten to ma wyczucie czasu.
- Cześć dziewczynki! - Przywitał się z nami, po czym podszedł do Carmen i pocałował ją w policzek. - Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru kisić się w zamku w taką pogodę. - Dokończył, wskazując na okno.
Carmen odpowiedziała mu tylko szerokim uśmiechem i chwilę później stała przed nim w brązowej skórzanej kurtce i czarnych botkach za kostkę*.
- Idziesz Lily? - Zapytała panna Black, będąc już pod drzwiami.
Wyjście z Jamesem i jego dziewczyną nie było zbytnio kusząca propozycją, ale spędzenie całej soboty w dormitorium też do ciekawych nie należało. Miałam tylko nadzieję, że po drodze spotkamy Dorcas, czy Ann. Zadowoliłabym się nawet Peterem. Byle tylko nie być tym "piątym kołem u wozu".
Pokiwałam głową i zdjęłam z wieszaka granatową kurtkę. Weszliśmy do pokoju wspólnego, który o dziwo świecił pustkami. Pewnie większość osób spędzało czas na dworze. Wyszliśmy na korytarz i ruszyliśmy w kierunku wielkiej sali. Kilka minut później staliśmy już na błoniach i zaczęliśmy poszukiwania naszych przyjaciół. Zauważyłam ich dopiero po chwili. Siedzieli pod starym dębem, który od kilku lat był naszym stałym miejscem odpoczynku. Carmen i James również ich spostrzegli i ruszyliśmy w ich kierunku.
Wstałam z krzesła i przyjrzałam się mojej rozmówczyni. Uśmiechała się szeroko i patrzyła na mnie wzrokiem pełnym entuzjazmu.
- Dorcas, to jest wypracowanie na historię magii, nie książka. Nie przesadzaj. - Odpowiedziałam poważnym i nieco znudzonym tonem, ale niestety na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, zdradzając, że wcale nie jestem na nią ani trochę zdenerwowana.
- Dobra, dobra. I tak wiem, że pisanie tego czegoś cię nudzi i tylko czekałaś na interwencję wspaniałej cioci Dorcas, która nie wie co to nuda! - Zamilkła na moment i rozejrzała się dookoła. - No, Lily! Co chcesz robić? Czekam na propozycję.
- Nie mam ochoty nigdzie iść. To na pewno.
- Możemy pogadać, jak chcesz. - Zaproponowała Dorcas, usiadła na kanapie i poklepała miejsce obok siebie. - Więc... Lily. Jak ci minął dzień? - Zagaiła wesoło.
Spoczęłam na miejscu obok przyjaciółki i zaczęłam wpatrywać się w ogień, wesoło buchający w kominku. Myślałam chwilę nad odpowiedzią, aż nagle przypomniał mi się mój jakże realistyczny sen.
- Wstałam wcześnie rano, wzięłam długą kąpiel, zaczęłam czytać książkę, którą mi pożyczyłaś i... znowu zasnęłam. - Przerwałam, ponieważ Dor już chciała coś powiedzieć. Zapewne o tym, że zaśnięcie przy jej książce jest przecież niemożliwe. - Nie przerywaj mi, to nie koniec. Nie uwierzysz co mi się śniło.
- Zaskocz mnie. - Burknęła, nadal lekko nadąsana.
- Śniło mi się, że żyłam w jakimś średniowieczu. Wszyscy mówili do mnie Lilianne, a ty nazywałaś się Elizabeth. Poza tym miałaś męża - Robba, który łudząco przypominał Syriusza. Ale słuchaj, to nie koniec wrażeń. Okazało się, że w tym samym dniu miałam wychodzić za mąż! I zgadnij za kogo. - Przerwałam, aby potrzymać ją nieco w niepewności. - Za Snape'a!
W całym pokoju wspólnym słychać było naprawdę głośny śmiech mojej przyjaciółki. Jedni uczniowie rzucali jej rozbawione spojrzenia, inni za to nieco rozeźlone, pełne wyrzutu. Dorcas jednak niczym się nie przejmowała, śmiejąc się wniebogłosy.
- I co dalej? - Zapytała prawie dusząc się ze śmiechu.
- Hmm... Nie dość, że miała wyjść za Severusa, to okazało się jeszcze, że kiedyś byłam z Jamesem, w sekrecie. Naprawdę, a zerwałam z nim przez mojego ojca.
- Może ty masz jakieś prorocze sny, co? - Zapytała, nadal się śmiejąc.
- Nie strasz mnie! Tylko tego by brakowało. - Odpowiedziałam z rozpaczą i złapałam się za serce.
- Przesadzasz. Co prawda ślub ze Smarkiem nie jest jakimś spełnieniem marzeń, ale przyznaj się, nie pogardziłabyś takim sekretnym romansem z Potterem, nie? - Zakończyła, poruszając znacząco brwią.
Co ona wymyśliła. Ja z Jamesem? Chyba w snach. Chociaż nie... nawet tam nie ma szans.
- Pozwól, że tego nie skomentuje.
- Dobra, dobra. Ale powiem ci, że teraz zaczynam rozumieć to powiedzenie.
- Jakie? - Zapytałam układając się wygodniej na kanapie.
- Jak to jakie? "Czytanie rozwija wyobraźnie"!
* Ostatnio skończyłam czytać genialnego bloga, w którym jak pojawiała się postać, autorka opisywała jej wygląd (ubranie, włosy). Strasznie mi się to spodobało. W związku z tym u mnie też będą pojawiać się takie fragmenty.
** W każdej notce będę na dole dodawać gify lub zdjęcia, które będą przypominać sytuacje, momenty z rozdziału.
- Możesz otworzyć. - Usłyszałam za sobą cichy szept.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w lustro. Wyglądałam pięknie. Moja śnieżnobiała suknia leżała na mnie jak ulał. Patrząc na to cudo można było zapomnieć o wszystkim, na przykład o tym, że za chwilę bierze się ślub.
- Zaraz przyjdzie twój ojciec i zabierze cię do kościoła. Zobaczymy się na miejscu. - Powiedziała Elizabeth i mocno mnie uściskała.
Teraz miałam chwilę dla siebie. Czas na przemyślenia. Niestety nie było mi to dane...
- Lily? - Usłyszałam głos dochodzący z drugiego końca pokoju.
Pierwszy raz ktoś "stąd" powiedział do mnie Lily. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się nie kto inny, jak...
- James... - Zaczęłam, ale on przerwał mi podchodząc do mnie i składając na moich ustach czuły pocałunek.
Nie wiedziałam co robić, zaskoczył mnie. Zanim zdążyłam zareagować, odpłynęłam.
***
Obudziłam się w swoim dormitorium, we własnym łóżku. Nareszcie obudziłam się z tego dziwnego snu. Odetchnęłam z ulgą, kiedy uświadomiłam sobie, że nie muszę już wychodzić za Snape'a.
Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie zauważyłam nic dziwnego. W pokoju oprócz mnie siedziała tylko Carmen, pisząca coś w swoim zeszycie. Przerwała na chwilę i spojrzała na mnie swoimi ciemnymi oczami, po czym uśmiechnęła się promiennie. Lekko odwzajemniłam uśmiech i zamyśliłam się na chwilę.
- Carmen? - Spojrzała na mnie pytająco. - Mówiłam coś przez sen? - Zadałam to pytanie, bo takie sytuacje dosyć często miały miejsce.
- Oprócz tego, że co chwila wymieniałaś imię mojego chłopaka i mówiłaś coś o ślubie, to chyba nie. - Odpowiedziała i zaśmiała się pod nosem.
Zrobiło mi się strasznie głupio. Wolałabym żeby usłyszała to na przykład Dor, czy Ann, ale nie Carmen.
- Przepraszam, nie jesteś na mnie zła? - Zapytałam szeptem?
- Zwariowałaś, co to za pytanie. Oczywiście, że nie. Jeszcze nie spotkałam kogokolwiek, kto potrafił kontrolować sny. - Odpowiedziała i po raz kolejny zaśmiała się pod nosem, po czym wróciła do skrobania czegoś w swoim zeszycie.
- Carmen, możemy porozmawiać? - Zapytałam po chwili.
Dziewczyna spojrzała na mnie, odłożyła zeszyt pod poduszkę i podeszła do mojego łóżka.
- Coś się stało? - Spojrzała na mnie pytająco.
Nie zdążyłam się nawet odezwać, bo do pokoju wszedł James, z bananem na twarzy. Naturalnie, bez pukania. Ten to ma wyczucie czasu.
- Cześć dziewczynki! - Przywitał się z nami, po czym podszedł do Carmen i pocałował ją w policzek. - Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru kisić się w zamku w taką pogodę. - Dokończył, wskazując na okno.
Carmen odpowiedziała mu tylko szerokim uśmiechem i chwilę później stała przed nim w brązowej skórzanej kurtce i czarnych botkach za kostkę*.
- Idziesz Lily? - Zapytała panna Black, będąc już pod drzwiami.
Wyjście z Jamesem i jego dziewczyną nie było zbytnio kusząca propozycją, ale spędzenie całej soboty w dormitorium też do ciekawych nie należało. Miałam tylko nadzieję, że po drodze spotkamy Dorcas, czy Ann. Zadowoliłabym się nawet Peterem. Byle tylko nie być tym "piątym kołem u wozu".
Pokiwałam głową i zdjęłam z wieszaka granatową kurtkę. Weszliśmy do pokoju wspólnego, który o dziwo świecił pustkami. Pewnie większość osób spędzało czas na dworze. Wyszliśmy na korytarz i ruszyliśmy w kierunku wielkiej sali. Kilka minut później staliśmy już na błoniach i zaczęliśmy poszukiwania naszych przyjaciół. Zauważyłam ich dopiero po chwili. Siedzieli pod starym dębem, który od kilku lat był naszym stałym miejscem odpoczynku. Carmen i James również ich spostrzegli i ruszyliśmy w ich kierunku.
***
- Stop, stop, stop! To ssie. Wieje nudą. - Usłyszałam dźwięczny głos tuż przy moim uchu.Wstałam z krzesła i przyjrzałam się mojej rozmówczyni. Uśmiechała się szeroko i patrzyła na mnie wzrokiem pełnym entuzjazmu.
- Dorcas, to jest wypracowanie na historię magii, nie książka. Nie przesadzaj. - Odpowiedziałam poważnym i nieco znudzonym tonem, ale niestety na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, zdradzając, że wcale nie jestem na nią ani trochę zdenerwowana.
- Dobra, dobra. I tak wiem, że pisanie tego czegoś cię nudzi i tylko czekałaś na interwencję wspaniałej cioci Dorcas, która nie wie co to nuda! - Zamilkła na moment i rozejrzała się dookoła. - No, Lily! Co chcesz robić? Czekam na propozycję.
- Nie mam ochoty nigdzie iść. To na pewno.
- Możemy pogadać, jak chcesz. - Zaproponowała Dorcas, usiadła na kanapie i poklepała miejsce obok siebie. - Więc... Lily. Jak ci minął dzień? - Zagaiła wesoło.
Spoczęłam na miejscu obok przyjaciółki i zaczęłam wpatrywać się w ogień, wesoło buchający w kominku. Myślałam chwilę nad odpowiedzią, aż nagle przypomniał mi się mój jakże realistyczny sen.
- Wstałam wcześnie rano, wzięłam długą kąpiel, zaczęłam czytać książkę, którą mi pożyczyłaś i... znowu zasnęłam. - Przerwałam, ponieważ Dor już chciała coś powiedzieć. Zapewne o tym, że zaśnięcie przy jej książce jest przecież niemożliwe. - Nie przerywaj mi, to nie koniec. Nie uwierzysz co mi się śniło.
- Zaskocz mnie. - Burknęła, nadal lekko nadąsana.
- Śniło mi się, że żyłam w jakimś średniowieczu. Wszyscy mówili do mnie Lilianne, a ty nazywałaś się Elizabeth. Poza tym miałaś męża - Robba, który łudząco przypominał Syriusza. Ale słuchaj, to nie koniec wrażeń. Okazało się, że w tym samym dniu miałam wychodzić za mąż! I zgadnij za kogo. - Przerwałam, aby potrzymać ją nieco w niepewności. - Za Snape'a!
W całym pokoju wspólnym słychać było naprawdę głośny śmiech mojej przyjaciółki. Jedni uczniowie rzucali jej rozbawione spojrzenia, inni za to nieco rozeźlone, pełne wyrzutu. Dorcas jednak niczym się nie przejmowała, śmiejąc się wniebogłosy.
- I co dalej? - Zapytała prawie dusząc się ze śmiechu.
- Hmm... Nie dość, że miała wyjść za Severusa, to okazało się jeszcze, że kiedyś byłam z Jamesem, w sekrecie. Naprawdę, a zerwałam z nim przez mojego ojca.
- Może ty masz jakieś prorocze sny, co? - Zapytała, nadal się śmiejąc.
- Nie strasz mnie! Tylko tego by brakowało. - Odpowiedziałam z rozpaczą i złapałam się za serce.
- Przesadzasz. Co prawda ślub ze Smarkiem nie jest jakimś spełnieniem marzeń, ale przyznaj się, nie pogardziłabyś takim sekretnym romansem z Potterem, nie? - Zakończyła, poruszając znacząco brwią.
Co ona wymyśliła. Ja z Jamesem? Chyba w snach. Chociaż nie... nawet tam nie ma szans.
- Pozwól, że tego nie skomentuje.
- Dobra, dobra. Ale powiem ci, że teraz zaczynam rozumieć to powiedzenie.
- Jakie? - Zapytałam układając się wygodniej na kanapie.
- Jak to jakie? "Czytanie rozwija wyobraźnie"!
Carmen
Lily
Dorcas
** W każdej notce będę na dole dodawać gify lub zdjęcia, które będą przypominać sytuacje, momenty z rozdziału.
No nareszcie, w końcu się doczekałam nowego rozdziału :) Może mi się tyko wydaje, ale Carmen jakoś tak nie przejęła się zbytnio tym, że inna dziewczyna mamrocze przez sen imię jej chłopaka. Czy to możliwe, że jej związek z Jamesem to zwykła siema? ;) Mam nadzieję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorcas
ps. W wolnym czasie zapraszam cię też do przeczytania nowego rozdziału na nim blogu :))
Dziękuję za komentarz :3
UsuńCarmen jest osobą raczej nie konfliktową więc wiesz... a snów kontrolować nie można (póki co) :D
hej, zapraszam na nowy rozdział .http://liliannejames.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzytając wątki typu "James ma dziewczynę, ale nie jest to Lily" zawsze zastanawiałam się... Skoro James kochał tak bardzo Lily to jak mógł być w stanie całować, przytulać, okazywać uczucia innej dziewczynie. Kręcę zawsze nosem na takiego rodzaju rozwiązania w fabule opowiadania.
UsuńBycie narratorem stwarza możliwość analizy i opisywania zachowań i wydarzeń, w których główny bohater nie uczestniczy. Po za tym, można opisywać rzeczy, o których autor pamiętnika nie wiedziałby.
To mały drobiazg, ale ciągle mi się rzucał w oczy:
"- Zaskocz mnie. - Burknęła, nadal lekko nadąsana." to BURKNĘŁA z małej litery :)
Ach i właśnie, opisy - dobrze, że zorientowałaś się, że ich nie ma. Blog trzyma się na jakimś poziomie, ponieważ nie składa się jedynie z dialogów i wykonywanych czynności. Jest bogaty w przemyślenia postaci. Jednak te opisy? Miejsc; postaci, przede wszystkim postaci; pogody; wnętrz, reakcji postaci. Czasem nawet drobne wtrącenie, że "słońce pieszczotliwie muska policzki, a oczy najchętniej ciągle skrywały się pod powiekami" może wzbudzić nastrój błogiego lenistwa i spokoju.
Pozdrawiam
Makowa Pani
I jeszcze jedna drobna rzecz: ciemne literki + ciemne tło wykańczają wzrok, przynajmniej... mój. Kosmetyczna sprawa, ale czasem ważna :)
OdpowiedzUsuńMakowa Pani
Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) jeśli chodzi o Jamesa i "jakąś dziewczynę" to przypuszczam że dalsza część opowiadania może cię zaskoczyć. Będzie trochę inaczej niż zwykle.
UsuńJa osobiście wolę pisać w pierwszej osobie. W większości jako lily, ale będą pojawiać się również momenty oczami np. Dorcas, Syriusza, czy Jamesa.
Czekam z ciekawością :)
UsuńMakowa Pani
:3
UsuńZmiana szablonu? Dla wzroku przyjemny :)
OdpowiedzUsuńMakowa Pani
Zmiana wyglądu strony jak najbardziej na plusie. Od razu lepiej się czyta :) Rozdział jak zawsze znakomity :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie, bardzo ładny szablon! :)
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to że wprowadziłaś ten sen bo nie ma żadnej monotonii . I fajne że umiejscowilaś czas akcji snu w takich czasach a la średniowiecze. Jedyne co mnie irytuje to to zachowanie Jamesa, bo kocha Lily ale nie pokazuje tego i wszyscy dookoła wiedzą o tym, tylko on sprawia wrażenie jakby w ogóle nad tym nie myślał.
Zgadzam się z Dopieralską , jak zwykle znakomicie :D
Oooohhh świetne to :3 czekam na następny : ))
OdpowiedzUsuńZostałaś/ zostałeś nominowana/y do Liebster Award! Więcej na Esme-Carlisle.blogspot. com w zakładce "Liebster Award."
OdpowiedzUsuńHej! Dopiero wpadłam na twojebo bloga i bardzo, a to bardzo mi się spodobał!
OdpowiedzUsuńDodaje do obserwowanych i czekam na next!
Pozdrawiam i życzę weny!
Paulla K
Ps.Zapraszam do mnie!
Niech żyje poślizg! Przepraszam cię, że nie komentowałam tak długo. Byłam na nartach, potem nie miałam internetu, potem znowu nie miałam czasu, żeby cokolwiek przeczytać. W każdym bądź razie ten rozdizał przeczytałam daaawno temu, na komórce na stoku, a teraz komentuje. Przepraszam więc, jeśli coś przekręce, ale emocje będą nieświeże xD.
OdpowiedzUsuńOd czegoś trzeba zacząć, więc zaczne od tego, że dziękuję pięknie, mocno i bardzo, bardzo za dydakację... Chociaż moim lenistwem i brakiem komentowania przez tak długi czas nie zasłużyłam. A teraz lecimy-
1) Sen. Opisałaś to wszystko, dokładnie jak sobei wyobrażałam (tak mnie twój pomysł zachwycił, że co chwila wymyślałam ciąg dalszy i sprostałaś moim wymogom :D). Końcówka już w ogóle mnie urzekła <333. James wpadł, chciał ją uratować... <333. Kiedy się śni to mózg otwiera barierę niedostępnych, często wypychanych z umysłu myśli. Ja tam obalam teorię co do zgubnego wpływu tej książki na Lil- ona po prostu w głębi duszy marzy, żeby James okazał się takim bohaterem, rycerzem w lśniącej zbroi, który ją zabierze ze ślubu ze Snape' em, albo jakimś innym debilem, który śmiał się do niej dowalać, chociaż wiedział, że ona należy do Jamesa -,-.
2) hahahahhha Carmen słyszała wszystko! I nie zareagowała źle. Wiesz co? To bardzo niedobrze. Moja wybujała wyobraźnia w tej chwili szaleje... Wciąż zastanawiam się, co nie tak z tą dziewczyną (teraz się zorientowałam, że mam jeszcze jeden rozdział do nadrobienia, więc być może coś się wyjaśni, póki co powstrzymuje się przed przecyztaniem, aż nie skończę komentowania). I tak myślę, dedukuje i powstały w mojej głowie dwie terorie:
a) Carmen jest naprawdę spoko. WYKLUCZAM. TO. NATYCHMIAST. To dziewczyna Jamesa nie-Lily. Ona nie może być spoko. To... niezgodne z siłami natury. Dziewczyna Jamesa nie-Lily musi być wredna, puszczalska, zła, paskudna, okropna, wkurzająca, wredna, asympatyczna et cera, et cera.
b) Carmen udawała miłą, a naprawdę szykuje jakiś diaboliczny plan, jak zniszczyć Lily udając jej miłą przyjaciółkę. To już bardziej prawdopodobne, ale nie wiem czy byłaby aż tak okropna (chociaz to juz byłoby zgodne z siłami natury), skoro ona i James nie są razem stosunkowo długo (no bo, nie chodizli ze sobą przed wakacjami). Ale może pracuje dla kogoś wyżej... Jakies, nwm, przewodniczącej fanklubu Pottera? Jest jedną z fałszywych dziewczyn, które muszą wybić mu Lily Evans z głowy? Nie... Tylko ja mam tak głupie pomysły.
3) Związek Camesa (Carmen+James) to ściema. I to słaba ściema. I chyba ta alternatywa jest najbardziej prawdopodobna. Bo w końcu- James wciąż szaleje za Lil (dowodem na to może być to, jak się ucieszył, kiedy ta przystała na zgodę miedyz nimi w pociągu), a Carmen jest miła, bo robi to po to, żeby ta dwójka nareszcie była razem, a słysząc, że Lily o nim śni, wie, że wykonuje swoją robotę dobrze. Gdyby ta wersja okazała się prawdziwa, naprawdę bym ja polubiła. Tak bardzo, że wręcz chciałabym, żeby była druhną honorową na jej ślubie xD. (W końcu to jej Jily zawdzięcza zejście się ;>).
Dalej- reakcja Dorcas na sen- chyba jestem z nią mentalnie połączona. Ona równiez popiera mą teorię, co do tego, ze ten sen naprawdę był po prostu skrytym marzeniem Lily.
- Pozwól, że tego nie skomentuje.
^^^ Rozwaliło mnie to xD. Ehh, Lily, Lily... Jakaś ty głupiutka. Teraz go hejtujesz, a potem bedziesz kochać do końca życia. Pozwól, że nie skomentuję twojej postawy :D.
Dobra, lecę czytać następny rozdział :*
Pozdrawiam :***
Ahh... Uwielbiam twoje komentarze! Są takie miłe. Kocham je czytać <3
UsuńMoim zdaniem masz genialne pomysły. Niekiedy prawie czytasz mi w myślach!
Jestem bardzo szczęśliwa, że czytasz mojego bloga i naprawdę zasługujesz na dedyk.
Pozdrawiam!
Szczerze mówiąc nie wiem nawet jak skomentować notke ona jest świetna masz naprawdę wielki talent!
OdpowiedzUsuńmeh, pewnie ten sen zapisywała, wredna baba! *spekuluje*
OdpowiedzUsuń