Autor: Anna M. Waldorf
Rozdział 1
Lily:
Byłam w szoku. Jeszcze dwa miesiące temu zapewniał, że mnie kocha. Od początku widziałam, że to tylko szczeniackie zauroczenie. James Potter i miłość? James Potter i poważny związek? Też mi coś! Dobrze zrobiłam nie ulegając mu. Teraz pewnie płakałabym przez tego idiotę.
Ale dlaczego ja w ogóle o tym myślę? Jakoś wcześniej się nim nie przejmowałam i niech tak zostanie.
Nagle do przedziału weszły dwie osoby. Super! Pierwsza z nich- wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach i czekoladowych oczach, uśmiechał się jakby właśnie wygrał milion galeonów. Idiota. Tuż za nim do pomieszczenia weszła (niestety) bardzo ładna, czarnowłosa dziewczyna. Nie wyglądała na niemiłą, ale od początku nie przypadła mi do gustu.
- Poznajcie Carmen... Moją dziewczynę. - Powiedział Potter, akcentując ostatnie słowo.
Może chciał żebym była zazdrosna? Niedoczekanie jego!
Podczas moich jakże inteligentnych rozmyślań, Carmen zdążyła już przywitać się z Huncwotami. Wyglądało na to, że znała ich już jakiś czas. Może poznali się w wakacje.
- Witaj, jestem Carmen. - Usłyszałam po chwili i ujrzałam przed sobą dziewczynę z wyciągniętą ręką.
- Cześć, ja jestem Lily. - Odpowiedziałam niezbyt uprzejmie i uścisnęłam jej dłoń. Po mnie przyszła kolej na moje przyjaciółki. Przywitały się z nią w nico bardziej łagodny sposób, ale i tak z dużym dystansem. Zapadła krepująca cisza. Słychać było tylko dźwięk kropel deszczu uderzających o okno. Wiedziałam, że tak będzie. Musiał przyprowadzać tutaj tą całą Carmen?
- Może zagramy w butelkę? - Zaproponował cicho Peter.
To on w ogóle potrafi mówić. No dobra, to było trochę niemiłe, ale nie jestem przyzwyczajona do głośnego Petera. Wszyscy zgodnie przystali na propozycję chłopaka. Sądzę, że nasz mały 'Peterek' jeszcze nas zaskoczy.
- Carmen, w związku z tym, że jesteś nowa... kręcisz. - Powiedział tajemniczym głosem Syriusz.
Dziewczyna nie zdążyła nawet zakręcić butelką, bo Potter wyrwał jej przedmiot z ręki.
- Żeby było sprawiedliwiej. - Powiedział cicho i wyjął z plecaka fałszoskop.
Następnie oddał butelkę w ręce swojej wybranki. Dziewczyna zakręciła i wypadło na... Blacka.
- Prawda, czy wyzwanie, Syriuszku?
- Odważni nie boją się wyzwań!
- Czyli pytanie, tak?
- Haha, bardzo śmieszne. Wyzwanie. - Odpowiedział Syriusz z naburmuszoną miną.
- Dobra, dobra. Powiedz mi, czy podoba ci się Dorcas, a jeśli tak, to dlaczego.
- Carmen! Zlituj się!
- Nie ma zlituj. Odpowiadaj! - Przerwała 'Syriuszowy' wywód Czarnowłosa, patrząc ukradkiem na pannę Meadowes. Jeśli już o niej mowa, to barwę jej twarzy można by śmiało porównać z barwą dojrzałego pomidora. Biedaczka. Ale jak zawsze, nie dawała po sobie poznać, że zależy jej na odpowiedzi. Zawsze udawała twardą. Naprawdę jednak, była wyjątkowo delikatna i uczuciowa.
- Okej, okej. Dorcas jest naprawdę wyjątkową osobą. Jest śliczna, mądra, inteligentna i zabawna. Zawsze można na niej polegać.
Cisza. Wszyscy wpatrywali się w Syriusza z podziwem. Nikt nie spodziewał się po nim takiego wyznania. On był raczej typem faceta, który nie lubi mówić o uczuciach.
- Nadal nie powiedziałeś, czy ci się podoba. - Powiedział i wyszczerzył się do przyjaciela Potter.
- Jezu, Potter. Tak podoba mi się Dorcas! Zadowolony? - Widać było, że każde słowo było dla niego naprawdę trudne. Pewnie wyczerpał już limit uczuć na dziś.
- Bardzo. - Konspiracyjny szept wydobył się z ust Pottera.
Co ten idiota znowu knuje? No, pewnie i tak się nie dowiem. Nigdy nie wiadomo co może mieścić się w głowie takiego...
- Idioty? usłyszałam czyjś głos. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie miałam pojęcia dlaczego byłam w nim tylko ja i James. Ciekawe gdzie poszła reszta?
- Powiedziałam to na głos? - Zapytałam speszona i zawstydzona.
- Tak Lily, powiedziałaś. Pewnie jesteś ciekawa gdzie reszta? - On czyta mi w myślach?
Pokiwałam energicznie głową.
- Chłopcy poszli na poszukiwanie jakiś Ślizgonów czy czegoś tam, a dziewczyny wózka ze słodyczami. Nie wiem czemu, ale wydaję mi się, że chcieli zostawić nas samych. - Wyjaśnił mi z uśmiechem na ustach i zamyślił się na chwilę.
- Jakim cudem tego nie zauważyłam?
- Byłaś daleko. - Powiedział, a na jego ustach pojawił się ten dobrze znany huncwocki uśmieszek.
- Więc... Może porozmawiamy? A i przepraszam za nazwanie cię idiotą.
- Wow! Tego się nie spodziewałem. Kim jesteś i co zrobiłaś z Lily Evans? - Krzyknął i złapał się za serce.
- Bardzo zabawne Potter, naprawdę.
- A nie to jednak ty. Wiesz, ten twój szorstki ton w stosunku do mnie. - Cień smutku przeszedł przez jego twarz. Zrobiło mu się przykro? - O czym chciałaś porozmawiać?
- Tak właściwie to nie wiem. Jak ci się układa z Carmen? - Czemu ja w ogóle o to pytam?!
- No nie wiem co ci powiedzieć. Raczej wszystko dobrze. Wspaniała z niej dziewczyna. - Kiedy to mówił z jego twarzy nie schodził lekki uśmiech. Może się w niej zakochał? Jako dobra przyjaciółka powinnam cieszyć się jego szczęściem, ale nie wiem czy jesteśmy w ogóle przyjaciółmi. Poza tym sądzę, że nie będę mieć za dobrych kontaktów z jego nową dziewczyną.
- To miło. Cieszę się razem z tobą. - Powiedziałam, ale z niemałymi trudnościami.
Zapadła ciążąca na naszej dwójce cisza. Już któryś raz tego dnia. Na szczęście Potter zręcznie zmienił temat.
- Lily, mam do ciebie prośbę. Moglibyśmy zostać przyjaciółmi? Przynajmniej spróbować? - Widziałam w jego oczach nadzieję. Dlaczego tak bardzo mu na tym zależało? Aż tak bardzo chciał się ze mną zaprzyjaźnić?
- Czemu nie.
Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego szczęśliwego. Może cały ten czas kiedy tak zapewniał, że mnie kocha, mówił prawdę. Nie! Na pewno mnie nie kochał. Teraz ewidentnie dał mi do zrozumienia, że chcę się przyjaźnić. Tylko przyjaźnić. No, ale w końcu nigdy nie zależało mi na niczym więcej, a jemu tak.
- Ale pod kilkoma warunkami. - Kontynuowałam. Nadal uśmiechał się jak szalony.
- Dla ciebie wszystko, Liluś.
- Po pierwsze nie mów do mnie Liluś, Potter. Po drugie, koniec z "Evans, umówisz się ze mną?".
- Dobrze Lily. Ty za to musisz przestać mówić do mnie Potter, idiota, bałwan itp. Poza tym i tak nie usłyszałbyś już tego pięknego zdania, bo jak wiesz, mam dziewczynę. Można powiedzieć, że teraz jesteś tak jakby wolna. Zawsze o tym marzyłaś, prawda?
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko w jego stronę. Pewnie, że zawsze o tym marzyłam. Ale teraz jakoś dziwnie nie potrafiłam się z tego cieszyć.
- To jak, przyjaciele? - Powiedział w pewnym momencie James i wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
- Przyjaciele.
Przez jakieś pięć minut siedzieliśmy w ciszy. Znowu. Na szczęście nie trwało to dłużej, gdyż do przedziału weszli nasi przyjaciele (i Carmen), oznajmiając nam, że za chwilę będziemy na miejscu i musimy przebrać się w szkolne szaty.
Zatrzymaliśmy się na stacji Hogsmade i wysiedliśmy z pociągu. Z daleka usłyszałam głos Hagrida, który zwoływał do siebie pierwszaków.
- Hej Hagridzie!
- Witaj Lily. Cholibka, aleś ty urosła. Mam nadzieję, że ty i twoi przyjaciele niebawem wpadniecie na herbatkę. - Zawołał gajowy i uśmiechnął się w naszą stronę.
- Jasne, że wpadniemy. Do zobaczenia! - Odkrzyknęłam w jego stronę.
Wszyscy jak jeden brat popędziliśmy do powozów, prowadzonych przez niewidzialne zwierzęta. Po krótkiej jeździe siedzieliśmy już w Wielkiej Sali. Wszyscy w szatach Gryffindor'u, prócz Carmen oczywiście.
- Witam was wszystkich po raz kolejny w Hogwarcie. Chciałbym również przywitać nowych uczniów. Najpierw, jak zwykle zresztą, odbędzie się ceremonia przydziału. Zanim jednak profesor McGonagall przyprowadzi pierwszorocznych, chciałbym powitać trójkę nieco starszych uczniów. Proszę na środek pannę Rose, pana Hudson'a oraz pannę Black. Na środek sali weszły dwie dziewczyny oraz chłopak. Pierwsza z pań - Marley Rose - była wysoką brunetką o nieśmiałym uśmiechu. Została przydzielona do Ravenclaw'u. Chłopak nazywał się Aaron Hudson. Był wysoki, ze średniej długości czarnymi włosami. Był wyjątkowo przystojny. Można było nawet porównywać go do Huncwotów. A to nie lada wyczyn. Ostatnią osoba była mi dość znana. Nie sądziłam, że Carmen jest spokrewniona z Syriuszem. Ann i Dorcas najwidoczniej też nie. Jednak ostatnia z pań była z tego faktu wyjątkowa zadowolona. Może straciła potencjalną konkurentkę. Już od początku piątej klasy zerkała co chwila na Syriusza. Zarówno dziewczyna Jamesa jak i nasz nowy kolega trafili do Gryffindor'u. Cała trójka zaszła z podestu i skierowała się do swoich stołów. Aaron udał się w kierunku dwóch chłopaków. Na odchodnym puścił oko do Carmen i łobuzersko się uśmiechnął. Ta tylko figlarnie uśmiechnęła się w jego stronę i usiadła obok Jamesa. Czyżby była nieszczera w swoich uczuciach? Może jest z chłopakiem tylko na pokaz. Będę musiała z nią porozmawiać. W końcu od czego są "przyjaciele".
Wszyscy w skupieniu wysłuchali co roku nowej pieśni tiary oraz przeczekali ceremonię przydziału.
- Pewnie myślicie, że wygłoszę jakąś bardzo długą i "ciekawą" mowę, prawda? Przypomnę wam tylko, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony, tak jak chodzenie po korytarzach po ciszy nocnej. - Tu uśmiechnął się w stronę czwórki największych kawalarzy Hogwartu. - A teraz... Wsuwajcie!
Nagle na stołach pojawiła się niezliczona ilość pięknie wyglądających potraw przygotowanych przez skrzaty. W całej sali było słychać tylko przyciszone rozmowy i zgrzyt sztućców. Kiedy wszyscy byli już napojeni i objedzeni po uszy, dyrektor wstał, a w sali ponownie zrobiło się cicho.
- Mam nadzieję, że w tym roku będzie się nam współpracować tak dobrze, jak w poprzednich latach. Teraz za to wszyscy marsz do łóżek. Dobranoc!
Wszyscy podnieśli się z krzeseł i wysypali się na korytarz. Okazało się, że będziemy miały nową współlokatorkę. Tak, będzie nią Carmen. Może w końcu się do niej przekonam, ale najpierw muszę z nią poważnie porozmawiać. Tylko, że to wszystko jutro. Dopiero jutro. Czeka mnie kilka poważnych rozmów: Z Carmen i z Dorcas. Panna Meadowes musi mi wytłumaczyć co ją łączy z Syriuszem. Zanim jednak bardziej zagłębiłam się w ten temat, po prostu odpłynęłam.
- Bardzo. - Konspiracyjny szept wydobył się z ust Pottera.
Co ten idiota znowu knuje? No, pewnie i tak się nie dowiem. Nigdy nie wiadomo co może mieścić się w głowie takiego...
- Idioty? usłyszałam czyjś głos. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie miałam pojęcia dlaczego byłam w nim tylko ja i James. Ciekawe gdzie poszła reszta?
- Powiedziałam to na głos? - Zapytałam speszona i zawstydzona.
- Tak Lily, powiedziałaś. Pewnie jesteś ciekawa gdzie reszta? - On czyta mi w myślach?
Pokiwałam energicznie głową.
- Chłopcy poszli na poszukiwanie jakiś Ślizgonów czy czegoś tam, a dziewczyny wózka ze słodyczami. Nie wiem czemu, ale wydaję mi się, że chcieli zostawić nas samych. - Wyjaśnił mi z uśmiechem na ustach i zamyślił się na chwilę.
- Jakim cudem tego nie zauważyłam?
- Byłaś daleko. - Powiedział, a na jego ustach pojawił się ten dobrze znany huncwocki uśmieszek.
- Więc... Może porozmawiamy? A i przepraszam za nazwanie cię idiotą.
- Wow! Tego się nie spodziewałem. Kim jesteś i co zrobiłaś z Lily Evans? - Krzyknął i złapał się za serce.
- Bardzo zabawne Potter, naprawdę.
- A nie to jednak ty. Wiesz, ten twój szorstki ton w stosunku do mnie. - Cień smutku przeszedł przez jego twarz. Zrobiło mu się przykro? - O czym chciałaś porozmawiać?
- Tak właściwie to nie wiem. Jak ci się układa z Carmen? - Czemu ja w ogóle o to pytam?!
- No nie wiem co ci powiedzieć. Raczej wszystko dobrze. Wspaniała z niej dziewczyna. - Kiedy to mówił z jego twarzy nie schodził lekki uśmiech. Może się w niej zakochał? Jako dobra przyjaciółka powinnam cieszyć się jego szczęściem, ale nie wiem czy jesteśmy w ogóle przyjaciółmi. Poza tym sądzę, że nie będę mieć za dobrych kontaktów z jego nową dziewczyną.
- To miło. Cieszę się razem z tobą. - Powiedziałam, ale z niemałymi trudnościami.
Zapadła ciążąca na naszej dwójce cisza. Już któryś raz tego dnia. Na szczęście Potter zręcznie zmienił temat.
- Lily, mam do ciebie prośbę. Moglibyśmy zostać przyjaciółmi? Przynajmniej spróbować? - Widziałam w jego oczach nadzieję. Dlaczego tak bardzo mu na tym zależało? Aż tak bardzo chciał się ze mną zaprzyjaźnić?
- Czemu nie.
Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego szczęśliwego. Może cały ten czas kiedy tak zapewniał, że mnie kocha, mówił prawdę. Nie! Na pewno mnie nie kochał. Teraz ewidentnie dał mi do zrozumienia, że chcę się przyjaźnić. Tylko przyjaźnić. No, ale w końcu nigdy nie zależało mi na niczym więcej, a jemu tak.
- Ale pod kilkoma warunkami. - Kontynuowałam. Nadal uśmiechał się jak szalony.
- Dla ciebie wszystko, Liluś.
- Po pierwsze nie mów do mnie Liluś, Potter. Po drugie, koniec z "Evans, umówisz się ze mną?".
- Dobrze Lily. Ty za to musisz przestać mówić do mnie Potter, idiota, bałwan itp. Poza tym i tak nie usłyszałbyś już tego pięknego zdania, bo jak wiesz, mam dziewczynę. Można powiedzieć, że teraz jesteś tak jakby wolna. Zawsze o tym marzyłaś, prawda?
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko w jego stronę. Pewnie, że zawsze o tym marzyłam. Ale teraz jakoś dziwnie nie potrafiłam się z tego cieszyć.
- To jak, przyjaciele? - Powiedział w pewnym momencie James i wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
- Przyjaciele.
Przez jakieś pięć minut siedzieliśmy w ciszy. Znowu. Na szczęście nie trwało to dłużej, gdyż do przedziału weszli nasi przyjaciele (i Carmen), oznajmiając nam, że za chwilę będziemy na miejscu i musimy przebrać się w szkolne szaty.
Zatrzymaliśmy się na stacji Hogsmade i wysiedliśmy z pociągu. Z daleka usłyszałam głos Hagrida, który zwoływał do siebie pierwszaków.
- Hej Hagridzie!
- Witaj Lily. Cholibka, aleś ty urosła. Mam nadzieję, że ty i twoi przyjaciele niebawem wpadniecie na herbatkę. - Zawołał gajowy i uśmiechnął się w naszą stronę.
- Jasne, że wpadniemy. Do zobaczenia! - Odkrzyknęłam w jego stronę.
Wszyscy jak jeden brat popędziliśmy do powozów, prowadzonych przez niewidzialne zwierzęta. Po krótkiej jeździe siedzieliśmy już w Wielkiej Sali. Wszyscy w szatach Gryffindor'u, prócz Carmen oczywiście.
- Witam was wszystkich po raz kolejny w Hogwarcie. Chciałbym również przywitać nowych uczniów. Najpierw, jak zwykle zresztą, odbędzie się ceremonia przydziału. Zanim jednak profesor McGonagall przyprowadzi pierwszorocznych, chciałbym powitać trójkę nieco starszych uczniów. Proszę na środek pannę Rose, pana Hudson'a oraz pannę Black. Na środek sali weszły dwie dziewczyny oraz chłopak. Pierwsza z pań - Marley Rose - była wysoką brunetką o nieśmiałym uśmiechu. Została przydzielona do Ravenclaw'u. Chłopak nazywał się Aaron Hudson. Był wysoki, ze średniej długości czarnymi włosami. Był wyjątkowo przystojny. Można było nawet porównywać go do Huncwotów. A to nie lada wyczyn. Ostatnią osoba była mi dość znana. Nie sądziłam, że Carmen jest spokrewniona z Syriuszem. Ann i Dorcas najwidoczniej też nie. Jednak ostatnia z pań była z tego faktu wyjątkowa zadowolona. Może straciła potencjalną konkurentkę. Już od początku piątej klasy zerkała co chwila na Syriusza. Zarówno dziewczyna Jamesa jak i nasz nowy kolega trafili do Gryffindor'u. Cała trójka zaszła z podestu i skierowała się do swoich stołów. Aaron udał się w kierunku dwóch chłopaków. Na odchodnym puścił oko do Carmen i łobuzersko się uśmiechnął. Ta tylko figlarnie uśmiechnęła się w jego stronę i usiadła obok Jamesa. Czyżby była nieszczera w swoich uczuciach? Może jest z chłopakiem tylko na pokaz. Będę musiała z nią porozmawiać. W końcu od czego są "przyjaciele".
Wszyscy w skupieniu wysłuchali co roku nowej pieśni tiary oraz przeczekali ceremonię przydziału.
- Pewnie myślicie, że wygłoszę jakąś bardzo długą i "ciekawą" mowę, prawda? Przypomnę wam tylko, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony, tak jak chodzenie po korytarzach po ciszy nocnej. - Tu uśmiechnął się w stronę czwórki największych kawalarzy Hogwartu. - A teraz... Wsuwajcie!
Nagle na stołach pojawiła się niezliczona ilość pięknie wyglądających potraw przygotowanych przez skrzaty. W całej sali było słychać tylko przyciszone rozmowy i zgrzyt sztućców. Kiedy wszyscy byli już napojeni i objedzeni po uszy, dyrektor wstał, a w sali ponownie zrobiło się cicho.
- Mam nadzieję, że w tym roku będzie się nam współpracować tak dobrze, jak w poprzednich latach. Teraz za to wszyscy marsz do łóżek. Dobranoc!
Wszyscy podnieśli się z krzeseł i wysypali się na korytarz. Okazało się, że będziemy miały nową współlokatorkę. Tak, będzie nią Carmen. Może w końcu się do niej przekonam, ale najpierw muszę z nią poważnie porozmawiać. Tylko, że to wszystko jutro. Dopiero jutro. Czeka mnie kilka poważnych rozmów: Z Carmen i z Dorcas. Panna Meadowes musi mi wytłumaczyć co ją łączy z Syriuszem. Zanim jednak bardziej zagłębiłam się w ten temat, po prostu odpłynęłam.
fajny blog :) zaczynasz od razu z grubej rury, tak od razu komplikacje ;P ale ciekawe :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ci bardzo ;D
UsuńNiedługo będzie trochę spokojniej ;P
Najbardziej podobał mi się wątek z butelką w pociągu oraz moment po przyjechaniu na miejsce. Genialne jest to, że ukazujesz emocję głównej bohaterki. Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńDzięki :* Cieszę się, że ci się podobało!
UsuńŚwietny rozdział, podoba mi się, że występuje tutaj dużo dialogów. Pisz prędko kolejny, pozdrawiam Agnieszka :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny rozdział :) Już nie mogę się doczekać, aż dowiemy się co też knuje James ;) Pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńDorcas
Dziękuję :) Już niedługo wszystko się wyjaśni
UsuńPozdrawiam!
Wiesz ty co? Masz zaje.....fajnego bloga :D Mówił ci ktoś, że masz ciekawy sposób pisania? Jak nie to mowie ci to teraz: Oświadczam ci w tym momencie o godzinie 21:15, iż masz ciekawy i intrygujący sposób pisania i, że twój blog mnie zaczarował <3. Kiedy nowa notka ??? Czekam :*
OdpowiedzUsuńPozdro Biszkopcik ^^
P.S Czekam na nowa notkę :*
Bardzo Ci dziękuję :D Cieszę się, że tak myślisz. NN prawdopodobnie pojawi się w weekend
UsuńPozdrawiam!
Miałam mały poślizg w czytaniu rozdziałów- ale nadrobiłam i śmiem twierdzić, że rozdział pierwszy jest o nieebo lepszy od prologu. Carmen... Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Ruda lekko dramatyzuje z zazdrości. Pogada z Carmen, ona nie posłucha, pójdzie do Jamesa, on będzie zachwycony i powie, ze jest zazdrosna... Hmmm. A potem ona się obrazi i... Nie to nie trzyma się kupy. Przepraszam cię za to gdybanie, ale nie mogę sie odzwyczaić od wymyślania zakończeń nie-swoich historii. Będziesz musiała to przeboleć, bo mam zamiar czytać twojego bloga do ostatniego rozdziału! :D. Jest kurczę, za przeproszeniem, cholernie ciekawie. No i Marley Rose- wydaje mi się, czy jesteś fanką Glee? ;>. Jeśli tak to mamy coś wspólnego :D
OdpowiedzUsuńNo nic, ciekawam jestem jak się skończy ta "przyjaźń" Potter-Evans, jak Ruda zniesie mieszkanie z Blacówną... I wgl jak wszystko się dalej potoczy!
Pozdrawiam,
czekam na nn :**
Abigail
:DD Masz bardzo ciekawe pomysły. Nie będę ci tu spojlerować. Powiem tylko, że Lily na pewno pogada z Carmen. Szok nie?
UsuńMoje pytanko- kto miałby się obrazić twoim zdaniem? Lily? Carmen? Ciekawa jestem.
Jestem baardzo szczęśliwa, że postanowiłaś czytać mojego bloga do końca.
I tak, jestem fanką Glee i tak samo jak ty, Pamiętników wampirów, Igrzysk śmierci i Jak poznałem waszą matkę. :D
Pozdrawiam, Katerina Black
Hahah o Lily mówię :D. W sensie, że obrazi się, że James ją podejrzewa o zazdrość :D. A Carmen też się przy okazji obrazi :D.
UsuńOch <333 To faktycznie mamy całkiem dużo wspólnego.
Czekam na nn,
Abigail :*
Witraj moja droga :*
OdpowiedzUsuńMam zaszczyt nominowac ciebie na Liebster Blog Award:) Więcej info na moim blogu:*
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o nowych w zakładce spam, gdyż często nie mam czasu na sprawdzanie wszystkich blogów ;/
Życzę weny, oby następny rozdział również był taki wspaniały :)
Pozdrawiam,
Lilka.
WIĘC
OdpowiedzUsuńWkurza mnie zachowanie Jamesa, bo ma dziewczynę i nie wiem dlaczego posyła Lily te głupie uśmieszki, ale zaraz pójdę sprawdzić co tam w dwójce. Jestem ciekawa, czy dojdzie do rozmowy Carmen i Lily. I ciekawi mnie charakter tej całej Carmen. W sumie, to nic o niej nie wiemy.
Pzdr!
Marlene.
Jej *U* trafiłam tutaj przypadkiem i szczerze mówiąc się strasznie cieszę! Przeczytałam miliony blogów o Huncwotach ale bardzo rzadko mi się podobały. Twój jest przecudowny niesamowity wspaniały aż szczerze mówiąc idealny! :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł ze sposobem ujęcia jazdy w pociągu, ale trochę za mało zaznaczony ten fakt - dopiero później się zorientowałam, że coś jest nie tak i musiałam cofnąć, żeby znaleźć tę malutką wzmiankę, że to przedział. Ale zapowiada się fajnie, czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuńDobrze przemyślane :) Mam nadzieje , że nie jesteś z tych blogów co piszą 50 rozdziałów zanim Lily zejdzie się z Jamesem ?
OdpowiedzUsuńjejku, w końcu znalazłam bloga, w którym Dorcas jest twarda, a nie nieśmiała <3 uwielbiam ship Syriusza z nią, więc zostaję na dłużej. Zapraszam też do mnie: http://huncwoci1960.blogspot.com/ - komentarze mile widziane
OdpowiedzUsuń