Rozdział 9
"Kocham cię"
Bal dla większości uczniów był już miłym wspomnieniem, jednak James i Lily nadal żyli tamtym wieczorem. Chodzili uśmiechnięci od ucha do ucha, ale gdy ktoś zapytał o powód ich zachowania od razu zmieniali temat. Może i byli szczęśliwi, ale nadal nie wyjaśnili sobie co tak właściwie między nimi jest.
- Słuchaj Lily, to na balu to...
- Nie James, nie śniło ci się. - zachichotała Evans. Chłopak w odpowiedzi zaśmiał się.
- No to świetnie. Jedno pytanie z głowy. - Potter z powrotem spojrzał w ogniem buchający w kominku.
- Ale, jeśli chcesz żebym była twoją dziewczyną, to chyba musisz mnie o coś zapytać. I nie chodzi mi o to, czy chcę z tobą być. - uśmiechnęła się do chłopaka znacząco.
- Taak? No dobrze, a więc Evans, umówisz się z mną?
- No nie wiem Potter, a co ja będę z tego miała? - uśmiechnęła się szeroko, udając, że się zastanawia.
- Jak to co, mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, Evans.
- A no chyba, że tak. - zaśmiała się Lily. - To gdzie mnie pan zabierze na pierwszą randkę, panie Potter?
- A gdzie by pani chciała?
- Zaskocz mnie. - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- A kiedy jest pani dostępna?
- Dwadzieścia cztery godziny na dobę, panie Potter. [hehehe XD]
- No to w takim razie, porywam panią właśnie teraz. - James wstał z kanapy i wyciągnął swoją dłoń, którą dziewczyna natychmiast chwyciła, po czym wyszli z Pokoju Wspólnego. Kierując się do wyjścia z zamku Lily czuła rosnące podekscytowanie. James za to zastanawiał się, czy to co planuje spodoba się dziewczynie. Kiedy byli już na błoniach ciekawość Lily sięgnęła zenitu.
- Możesz mi powiedzieć gdzie idziemy?
- Nie mogę, bo to nie będzie niespodzianka. A teraz... - wyciągnął z kieszeni chustkę. - Żebyś nie podglądała. - uśmiechnął się, a kiedy dziewczyna stanęła do niego tyłem, zawiązał jej oczy. * Kiedy chłopak sprawdził, czy dziewczyna na pewno nic nie widzi, ruszyli w stronę Zakazanego Lasu. Po paru minutach wędrówki James zatrzymał się i odsłonił dziewczynie oczy. Stali na leśnej polanie, całej otoczonej drzewami. Jedyne światło dawały gwiazdy, którymi zasłane było całe niebo.
- Piękne miejsce. - zachwyciła się Lily i spojrzała na chłopaka.
- Znaleźliśmy tą polanę w piątej klasie, podczas... No wiesz. - Rogacz odpowiedział i stanął na środku magicznego miejsca. Kilka razy machnął różdżką, a wokół niego pojawiły się lampiony, które dawały nieco więcej światła.
- Pełni. - powiedziała, kończąc temat. Była świadoma tego, że nie jest to idealny temat na ich pierwszą randkę. Lily podeszła do chłopaka i usiadła na trawie. Po chwili James dołączył do niej i spojrzał w jej błyszczące, zielone oczy. Był taki szczęśliwy, nareszcie osiągnął to, do czego dążył przez ostatnie cztery lata. Dopiero niedawno uświadomił sobie, że to nie latanie za nią i wołanie: "Evans, umówisz się ze mną?" pomogło mu ją zdobyć. Udało mu się dlatego, że się zmienił. Ale to też nie było takie proste. Musiało mu w tym pomóc parę osób, Dorcas, Syriusz, Remus, Carmen i jego siostra. Każde na swój sposób. Dor rozmawiała z Lily i przekazywała wszystko chłopakowi, Syriusz i Remus wspierali go, kiedy Evans "dawała mu kosza", Carmen udawała jego dziewczynę. Ale to tak naprawdę list, który wysłała mu Elizabeth, jeszcze przed przyjazdem do Hogwartu, rozjaśnił mu całą sytuację.
Szósta klasa. James siedział w Pokoju Wspólnym, patrząc na dogasający w kominku ognień. Było grubo po północy, ale on nie miał zamiaru iść spać. Czekał na odpowiedź od siostry.** Miał nadzieję, że może chociaż ten list poprawi mu humor. Mianowicie kilka godzin wcześniej pewna rudowłosa dziewczyna znowu odmówiła mu spotkania, nawet nie tłumacząc dlaczego. Chociaż chłopak był pewny, że nawet gdyby podała mu powód swojej decyzji, nie różniłby się on od poprzednich: "Jesteś nieodpowiedzialnym idiotą, dzieciakiem, który bawi się uczuciami innych...". Z rozmyślań wyrwał go dźwięk stukania w okno. Za nim siedziała Raven - płomykówka jego siostry. Szybko podszedł do okna, odwiązał list od nóżki sowy i wrócił na wcześniej zajmowane miejsce.
James!
Mój najukochańszy idioto. Jeśli w końcu nie
przestaniesz pisać o tej swojej Lily to sama się
w niej zakocham i ci ją odbiję. Czasami wydaję
mi się, że wiem o niej więcej niż ona sama.
To nie jest normalne. Uwierz mi. Ale nie o tym
chciałam pisać. Jest już późno i prawie zasypiam,
więc czytaj uważnie. Jak można być takim
idiotą, żeby nie domyślić się o co jej chodzi.
Może to w Tobie leży problem, nie w niej.
Może powinieneś się zmienić.*** Wydorośleć?
Albo zrób coś podobnego do Ciebie, bo ja już nie
mam pomysłów na Was. Nie wiem, wzbudź w niej
zazdrość? Przestań okazywać jej zainteresowanie?
Rób mniej dowcipów, nie podrywaj dziewczyn,
znajdź jedną na stałe. Spróbuj, a może Ci się uda.
A teraz żegnam ozięble i idę spać.
Liz.
Chłopak uśmiechnął się na wspomnienie tamtego wieczoru. W następne wakacje poznał Carmen, z którą się zaprzyjaźnił i która zaproponowała mu swoją pomoc. Bez swojej siostry i kuzynki Syriusza nie udałaby mu się podbić serca rudowłosej. Potter nie wiedział jednak, że jego ukochana wspierana przez Dorcas i Ann już pod koniec szóstej klasy dowiedziała się o swoich uczuciach, jednak dumnie nie dawał niczego po sobie poznać.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że Lily Evans jest moją dziewczyną. - chłopak uśmiechnął się łobuzersko w jej stronę.
- Nie tylko ty. - uśmiechnęła się.
- Broniłaś się przede mną tyle lat, warto było? - dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się kpiąco, ale wcale nie było na niego zła. Teraz ich przekomarzanie się wyglądało bardziej jak urocza rozmowa dwóch zakochanych w sobie osób, a nie jak kłótnia.
- Nie pochlebiaj sobie Potter.
- Oj Evans, Evans. - przewrócił teatralnie oczami i wygodnie ułożył się na trawie. Lily spojrzała na niego, uśmiechając się pod nosem i poszła za jego przykładem, kładąc głowę na jego torsie.
- Wiesz, że to nasza pierwsza, niewymuszona randka? - Lily uśmiechnęła się szeroko spoglądając na chłopaka.
- Niewymuszona? A mieliśmy jakieś wymuszone? - zapytał z błyskiem w oku i niespodziewanie zmienił pozycję tak, że teraz Lily leżała pod nim.
- Pamiętasz jak w piątej klasie zabrałeś mi książkę i kazałeś przyjść na błonia? Byłam na ciebie zła, ale chciałam ją odzyskać, więc przyszłam.
- Jasne, jasne. Ja jestem pewny, że już wtedy marzyłaś o spotkaniu ze mną sam na sam. - odpowiedział i złożył pocałunek na jej szyi, co wywołało u dziewczyny przyjemny dreszcz.
- Pomijając fakt, że chciałam walnąć w ciebie jakimś urokiem, to pewnie tak. - odpowiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej i puszczając do niego oko. Chłopak odwzajemnił uśmiech i zaczął zbliżać swoje usta do jej ust. Zanim jednak zrobił to na co czekali cały wieczór,
- Kocham cię. - szepnął i nie czekając na odpowiedź, pocałował ją.
Kiedy Lily i James przeżywali pierwsze momenty bycia razem, w związku Dor i Syriusza pojawiły się pewne problemy. Byli oni na etapie tak zwanych "cichych dni". Meadowes chodziła naburmuszona i warczała na każdego, kto się do niej odezwał, a Syriusza, który co chwila próbował ją przepraszać ignorowała. Chłopak zaczynał mieć już tego jednak powoli dosyć. Denerwowało go to, że musiał biegać za nią jak piesek za swoją panią, to nie było w jego stylu. Leżąc na swoim posłaniu w dormitorium chłopaków z siódmego roku, myślał o sytuacji, która miała miejsce zaraz po wyjściu siostry Pottera z Wielkiej Sali.
Dorcas podeszła do Syriusza, który wpatrywał się w miejsce, gdzie chwile wcześniej stała jego była dziewczyna. Meadowes spojrzała zdziwiona na Blacka.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - chłopak nie odpowiedział, tylko pociągnął dziewczynę do Sali Wyjściowej. Następnie w milczeniu ruszyli w stronę Pokoju Wspólnego, który ku uciesze Syriusza był całkowicie pusty. - Więc? - zniecierpliwiła się.
- Co chcesz wiedzieć? - Black przetarł twarz dłonią, sprawiając wrażenie zmęczonego.
- Może zacznijmy od tego, dlaczego Liz kazała ci się pieprzyć?
- Trochę się pokłóciliśmy. Puściły jej nerwy.
- O co?
- O coś, co było dawno. Nie ma o czym mówić.
- Nalegam. - dziewczyna zacisnęła usta w cienką linię i spojrzała wyczekująco na Syriusza.
- Po prostu rok temu w święta ostro się pokłóciliśmy, tyle. Nie ma o czym mówić.
- Myślałam, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Nie chcesz to nie mów. Dobranoc.
Chłopaka męczyła ta obojętność ze strony dziewczyny. Dodatkowo cały czas nie dawała mu spokoju sprawa z Liz. Cały czas czuł się winny. Parę dni po balu uświadomił sobie, że powinien za nią pobiec i wyjaśnić całą sprawę na spokojnie. A tymczasem ani Dorcas, ani Elizabeth się do niego nie odzywały.
Jednak pewnego wieczora, kiedy Lily i James wyszli na spacer, a Ann i Remus zaszyli się w bibliotece, Syriusz zdobył się na odwagę i bez pukania wtargnął do sypialni jego dziewczyny. Ku jego uciesze siedział ona sama, czytając jakiś kobiecy magazyn.
- Dorcas koniec tych fochów. Nic złego ci nie zrobiłem. Nawet nie wiem, dlaczego jesteś na mnie zła. - wyrzucił z siebie wszystko co leżało mu na sercu przez te ostatnie dni.
- Jestem na ciebie zła, bo nie powiedziałeś mi o co chodziło Liz na balu. - odezwała się dziewczyna po kilku minutach męczącej ciszy.
- Dorcas, dobrze wiesz, że ja i Liz jesteśmy dość blisko, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. To była po prostu jedna z naszych kłótni. Jak pomiędzy... rodzeństwem. Nie masz się o co martwić.
- Nie chcę żebyś mnie okłamywał. Boję się, że ktoś może mi ciebie zabrać.
- Jesteś moją dziewczyną i nikt ci mnie nie zabierze, kocham cię. - dziewczyna na słowa Blacka otworzyła szeroko oczy i zachłysnęła się powietrzem.
- Co powiedziałeś? - zapytała nie dowierzając.
- Powiedziałem, że cię kocham. - Łapa sam nie wierzył, że tak bez problemu wyznał dziewczynie swoje uczucia, ale cieszył się, że wreszcie to powiedział. - Wierzysz mi? - Dorcas nadal lekko zszokowana wyznaniem chłopaka uśmiechnęła się lekko, a jej oczy zaszkliły się ze wzruszenia. Chłopak widząc to lekko się wystraszył.
- Nie płacz Dor. Powiedziałem coś nie tak? - dziewczyna pokręciła głową i spojrzała mu w oczy.
- Też cię kocham. - kiedy chłopak usłyszał te słowa, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytulił do siebie dziewczynę i odetchnął z ulgą, myśląc o tym, że trzyma w ramionach najbliższą jego sercu osobę, kogoś kogo naprawdę kocha.
Lily na randce z Jamesem
Dorcas po balu
_____________
* Ten fragment dedykuje Karolince, którą tak naprawdę kocham :D
** Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam taka bliska relacja pomiędzy nimi. Po prostu są ze sobą bardzo zżyci i mówią sobie wszystko. :)
*** Powtórzenie zostało użyte celowo.
Rozdział 9
Bal dla większości uczniów był już miłym wspomnieniem, jednak James i Lily nadal żyli tamtym wieczorem. Chodzili uśmiechnięci od ucha do ucha, ale gdy ktoś zapytał o powód ich zachowania od razu zmieniali temat. Może i byli szczęśliwi, ale nadal nie wyjaśnili sobie co tak właściwie między nimi jest.
- Słuchaj Lily, to na balu to...
- Nie James, nie śniło ci się. - zachichotała Evans. Chłopak w odpowiedzi zaśmiał się.
- No to świetnie. Jedno pytanie z głowy. - Potter z powrotem spojrzał w ogniem buchający w kominku.
- Ale, jeśli chcesz żebym była twoją dziewczyną, to chyba musisz mnie o coś zapytać. I nie chodzi mi o to, czy chcę z tobą być. - uśmiechnęła się do chłopaka znacząco.
- Taak? No dobrze, a więc Evans, umówisz się z mną?
- No nie wiem Potter, a co ja będę z tego miała? - uśmiechnęła się szeroko, udając, że się zastanawia.
- Jak to co, mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, Evans.
- A no chyba, że tak. - zaśmiała się Lily. - To gdzie mnie pan zabierze na pierwszą randkę, panie Potter?
- A gdzie by pani chciała?
- Zaskocz mnie. - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- A kiedy jest pani dostępna?
- Dwadzieścia cztery godziny na dobę, panie Potter. [hehehe XD]
- No to w takim razie, porywam panią właśnie teraz. - James wstał z kanapy i wyciągnął swoją dłoń, którą dziewczyna natychmiast chwyciła, po czym wyszli z Pokoju Wspólnego. Kierując się do wyjścia z zamku Lily czuła rosnące podekscytowanie. James za to zastanawiał się, czy to co planuje spodoba się dziewczynie. Kiedy byli już na błoniach ciekawość Lily sięgnęła zenitu.
- Możesz mi powiedzieć gdzie idziemy?
- Nie mogę, bo to nie będzie niespodzianka. A teraz... - wyciągnął z kieszeni chustkę. - Żebyś nie podglądała. - uśmiechnął się, a kiedy dziewczyna stanęła do niego tyłem, zawiązał jej oczy. * Kiedy chłopak sprawdził, czy dziewczyna na pewno nic nie widzi, ruszyli w stronę Zakazanego Lasu. Po paru minutach wędrówki James zatrzymał się i odsłonił dziewczynie oczy. Stali na leśnej polanie, całej otoczonej drzewami. Jedyne światło dawały gwiazdy, którymi zasłane było całe niebo.
- Piękne miejsce. - zachwyciła się Lily i spojrzała na chłopaka.
- Znaleźliśmy tą polanę w piątej klasie, podczas... No wiesz. - Rogacz odpowiedział i stanął na środku magicznego miejsca. Kilka razy machnął różdżką, a wokół niego pojawiły się lampiony, które dawały nieco więcej światła.
- Pełni. - powiedziała, kończąc temat. Była świadoma tego, że nie jest to idealny temat na ich pierwszą randkę. Lily podeszła do chłopaka i usiadła na trawie. Po chwili James dołączył do niej i spojrzał w jej błyszczące, zielone oczy. Był taki szczęśliwy, nareszcie osiągnął to, do czego dążył przez ostatnie cztery lata. Dopiero niedawno uświadomił sobie, że to nie latanie za nią i wołanie: "Evans, umówisz się ze mną?" pomogło mu ją zdobyć. Udało mu się dlatego, że się zmienił. Ale to też nie było takie proste. Musiało mu w tym pomóc parę osób, Dorcas, Syriusz, Remus, Carmen i jego siostra. Każde na swój sposób. Dor rozmawiała z Lily i przekazywała wszystko chłopakowi, Syriusz i Remus wspierali go, kiedy Evans "dawała mu kosza", Carmen udawała jego dziewczynę. Ale to tak naprawdę list, który wysłała mu Elizabeth, jeszcze przed przyjazdem do Hogwartu, rozjaśnił mu całą sytuację.
Szósta klasa. James siedział w Pokoju Wspólnym, patrząc na dogasający w kominku ognień. Było grubo po północy, ale on nie miał zamiaru iść spać. Czekał na odpowiedź od siostry.** Miał nadzieję, że może chociaż ten list poprawi mu humor. Mianowicie kilka godzin wcześniej pewna rudowłosa dziewczyna znowu odmówiła mu spotkania, nawet nie tłumacząc dlaczego. Chociaż chłopak był pewny, że nawet gdyby podała mu powód swojej decyzji, nie różniłby się on od poprzednich: "Jesteś nieodpowiedzialnym idiotą, dzieciakiem, który bawi się uczuciami innych...". Z rozmyślań wyrwał go dźwięk stukania w okno. Za nim siedziała Raven - płomykówka jego siostry. Szybko podszedł do okna, odwiązał list od nóżki sowy i wrócił na wcześniej zajmowane miejsce.
James!
Mój najukochańszy idioto. Jeśli w końcu nie
przestaniesz pisać o tej swojej Lily to sama się
w niej zakocham i ci ją odbiję. Czasami wydaję
mi się, że wiem o niej więcej niż ona sama.
To nie jest normalne. Uwierz mi. Ale nie o tym
chciałam pisać. Jest już późno i prawie zasypiam,
więc czytaj uważnie. Jak można być takim
idiotą, żeby nie domyślić się o co jej chodzi.
Może to w Tobie leży problem, nie w niej.
Może powinieneś się zmienić.*** Wydorośleć?
Albo zrób coś podobnego do Ciebie, bo ja już nie
mam pomysłów na Was. Nie wiem, wzbudź w niej
zazdrość? Przestań okazywać jej zainteresowanie?
Rób mniej dowcipów, nie podrywaj dziewczyn,
znajdź jedną na stałe. Spróbuj, a może Ci się uda.
A teraz żegnam ozięble i idę spać.
Liz.
Chłopak uśmiechnął się na wspomnienie tamtego wieczoru. W następne wakacje poznał Carmen, z którą się zaprzyjaźnił i która zaproponowała mu swoją pomoc. Bez swojej siostry i kuzynki Syriusza nie udałaby mu się podbić serca rudowłosej. Potter nie wiedział jednak, że jego ukochana wspierana przez Dorcas i Ann już pod koniec szóstej klasy dowiedziała się o swoich uczuciach, jednak dumnie nie dawał niczego po sobie poznać.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że Lily Evans jest moją dziewczyną. - chłopak uśmiechnął się łobuzersko w jej stronę.
- Nie tylko ty. - uśmiechnęła się.
- Broniłaś się przede mną tyle lat, warto było? - dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się kpiąco, ale wcale nie było na niego zła. Teraz ich przekomarzanie się wyglądało bardziej jak urocza rozmowa dwóch zakochanych w sobie osób, a nie jak kłótnia.
- Nie pochlebiaj sobie Potter.
- Oj Evans, Evans. - przewrócił teatralnie oczami i wygodnie ułożył się na trawie. Lily spojrzała na niego, uśmiechając się pod nosem i poszła za jego przykładem, kładąc głowę na jego torsie.
- Wiesz, że to nasza pierwsza, niewymuszona randka? - Lily uśmiechnęła się szeroko spoglądając na chłopaka.
- Niewymuszona? A mieliśmy jakieś wymuszone? - zapytał z błyskiem w oku i niespodziewanie zmienił pozycję tak, że teraz Lily leżała pod nim.
- Pamiętasz jak w piątej klasie zabrałeś mi książkę i kazałeś przyjść na błonia? Byłam na ciebie zła, ale chciałam ją odzyskać, więc przyszłam.
- Jasne, jasne. Ja jestem pewny, że już wtedy marzyłaś o spotkaniu ze mną sam na sam. - odpowiedział i złożył pocałunek na jej szyi, co wywołało u dziewczyny przyjemny dreszcz.
- Pomijając fakt, że chciałam walnąć w ciebie jakimś urokiem, to pewnie tak. - odpowiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej i puszczając do niego oko. Chłopak odwzajemnił uśmiech i zaczął zbliżać swoje usta do jej ust. Zanim jednak zrobił to na co czekali cały wieczór,
- Kocham cię. - szepnął i nie czekając na odpowiedź, pocałował ją.
Kiedy Lily i James przeżywali pierwsze momenty bycia razem, w związku Dor i Syriusza pojawiły się pewne problemy. Byli oni na etapie tak zwanych "cichych dni". Meadowes chodziła naburmuszona i warczała na każdego, kto się do niej odezwał, a Syriusza, który co chwila próbował ją przepraszać ignorowała. Chłopak zaczynał mieć już tego jednak powoli dosyć. Denerwowało go to, że musiał biegać za nią jak piesek za swoją panią, to nie było w jego stylu. Leżąc na swoim posłaniu w dormitorium chłopaków z siódmego roku, myślał o sytuacji, która miała miejsce zaraz po wyjściu siostry Pottera z Wielkiej Sali.
Dorcas podeszła do Syriusza, który wpatrywał się w miejsce, gdzie chwile wcześniej stała jego była dziewczyna. Meadowes spojrzała zdziwiona na Blacka.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - chłopak nie odpowiedział, tylko pociągnął dziewczynę do Sali Wyjściowej. Następnie w milczeniu ruszyli w stronę Pokoju Wspólnego, który ku uciesze Syriusza był całkowicie pusty. - Więc? - zniecierpliwiła się.
- Co chcesz wiedzieć? - Black przetarł twarz dłonią, sprawiając wrażenie zmęczonego.
- Może zacznijmy od tego, dlaczego Liz kazała ci się pieprzyć?
- Trochę się pokłóciliśmy. Puściły jej nerwy.
- O co?
- O coś, co było dawno. Nie ma o czym mówić.
- Nalegam. - dziewczyna zacisnęła usta w cienką linię i spojrzała wyczekująco na Syriusza.
- Po prostu rok temu w święta ostro się pokłóciliśmy, tyle. Nie ma o czym mówić.
- Myślałam, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Nie chcesz to nie mów. Dobranoc.
Chłopaka męczyła ta obojętność ze strony dziewczyny. Dodatkowo cały czas nie dawała mu spokoju sprawa z Liz. Cały czas czuł się winny. Parę dni po balu uświadomił sobie, że powinien za nią pobiec i wyjaśnić całą sprawę na spokojnie. A tymczasem ani Dorcas, ani Elizabeth się do niego nie odzywały.
Jednak pewnego wieczora, kiedy Lily i James wyszli na spacer, a Ann i Remus zaszyli się w bibliotece, Syriusz zdobył się na odwagę i bez pukania wtargnął do sypialni jego dziewczyny. Ku jego uciesze siedział ona sama, czytając jakiś kobiecy magazyn.
- Dorcas koniec tych fochów. Nic złego ci nie zrobiłem. Nawet nie wiem, dlaczego jesteś na mnie zła. - wyrzucił z siebie wszystko co leżało mu na sercu przez te ostatnie dni.
- Jestem na ciebie zła, bo nie powiedziałeś mi o co chodziło Liz na balu. - odezwała się dziewczyna po kilku minutach męczącej ciszy.
- Dorcas, dobrze wiesz, że ja i Liz jesteśmy dość blisko, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. To była po prostu jedna z naszych kłótni. Jak pomiędzy... rodzeństwem. Nie masz się o co martwić.
- Nie chcę żebyś mnie okłamywał. Boję się, że ktoś może mi ciebie zabrać.
- Jesteś moją dziewczyną i nikt ci mnie nie zabierze, kocham cię. - dziewczyna na słowa Blacka otworzyła szeroko oczy i zachłysnęła się powietrzem.
- Co powiedziałeś? - zapytała nie dowierzając.
- Powiedziałem, że cię kocham. - Łapa sam nie wierzył, że tak bez problemu wyznał dziewczynie swoje uczucia, ale cieszył się, że wreszcie to powiedział. - Wierzysz mi? - Dorcas nadal lekko zszokowana wyznaniem chłopaka uśmiechnęła się lekko, a jej oczy zaszkliły się ze wzruszenia. Chłopak widząc to lekko się wystraszył.
- Nie płacz Dor. Powiedziałem coś nie tak? - dziewczyna pokręciła głową i spojrzała mu w oczy.
- Też cię kocham. - kiedy chłopak usłyszał te słowa, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytulił do siebie dziewczynę i odetchnął z ulgą, myśląc o tym, że trzyma w ramionach najbliższą jego sercu osobę, kogoś kogo naprawdę kocha.
_____________
* Ten fragment dedykuje Karolince, którą tak naprawdę kocham :D
** Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam taka bliska relacja pomiędzy nimi. Po prostu są ze sobą bardzo zżyci i mówią sobie wszystko. :)
*** Powtórzenie zostało użyte celowo.
- Słuchaj Lily, to na balu to...
- Nie James, nie śniło ci się. - zachichotała Evans. Chłopak w odpowiedzi zaśmiał się.
- No to świetnie. Jedno pytanie z głowy. - Potter z powrotem spojrzał w ogniem buchający w kominku.
- Ale, jeśli chcesz żebym była twoją dziewczyną, to chyba musisz mnie o coś zapytać. I nie chodzi mi o to, czy chcę z tobą być. - uśmiechnęła się do chłopaka znacząco.
- Taak? No dobrze, a więc Evans, umówisz się z mną?
- No nie wiem Potter, a co ja będę z tego miała? - uśmiechnęła się szeroko, udając, że się zastanawia.
- Jak to co, mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, Evans.
- A no chyba, że tak. - zaśmiała się Lily. - To gdzie mnie pan zabierze na pierwszą randkę, panie Potter?
- A gdzie by pani chciała?
- Zaskocz mnie. - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- A kiedy jest pani dostępna?
- Dwadzieścia cztery godziny na dobę, panie Potter. [hehehe XD]
- No to w takim razie, porywam panią właśnie teraz. - James wstał z kanapy i wyciągnął swoją dłoń, którą dziewczyna natychmiast chwyciła, po czym wyszli z Pokoju Wspólnego. Kierując się do wyjścia z zamku Lily czuła rosnące podekscytowanie. James za to zastanawiał się, czy to co planuje spodoba się dziewczynie. Kiedy byli już na błoniach ciekawość Lily sięgnęła zenitu.
- Możesz mi powiedzieć gdzie idziemy?
- Nie mogę, bo to nie będzie niespodzianka. A teraz... - wyciągnął z kieszeni chustkę. - Żebyś nie podglądała. - uśmiechnął się, a kiedy dziewczyna stanęła do niego tyłem, zawiązał jej oczy. * Kiedy chłopak sprawdził, czy dziewczyna na pewno nic nie widzi, ruszyli w stronę Zakazanego Lasu. Po paru minutach wędrówki James zatrzymał się i odsłonił dziewczynie oczy. Stali na leśnej polanie, całej otoczonej drzewami. Jedyne światło dawały gwiazdy, którymi zasłane było całe niebo.
- Piękne miejsce. - zachwyciła się Lily i spojrzała na chłopaka.
- Znaleźliśmy tą polanę w piątej klasie, podczas... No wiesz. - Rogacz odpowiedział i stanął na środku magicznego miejsca. Kilka razy machnął różdżką, a wokół niego pojawiły się lampiony, które dawały nieco więcej światła.
- Pełni. - powiedziała, kończąc temat. Była świadoma tego, że nie jest to idealny temat na ich pierwszą randkę. Lily podeszła do chłopaka i usiadła na trawie. Po chwili James dołączył do niej i spojrzał w jej błyszczące, zielone oczy. Był taki szczęśliwy, nareszcie osiągnął to, do czego dążył przez ostatnie cztery lata. Dopiero niedawno uświadomił sobie, że to nie latanie za nią i wołanie: "Evans, umówisz się ze mną?" pomogło mu ją zdobyć. Udało mu się dlatego, że się zmienił. Ale to też nie było takie proste. Musiało mu w tym pomóc parę osób, Dorcas, Syriusz, Remus, Carmen i jego siostra. Każde na swój sposób. Dor rozmawiała z Lily i przekazywała wszystko chłopakowi, Syriusz i Remus wspierali go, kiedy Evans "dawała mu kosza", Carmen udawała jego dziewczynę. Ale to tak naprawdę list, który wysłała mu Elizabeth, jeszcze przed przyjazdem do Hogwartu, rozjaśnił mu całą sytuację.
Szósta klasa. James siedział w Pokoju Wspólnym, patrząc na dogasający w kominku ognień. Było grubo po północy, ale on nie miał zamiaru iść spać. Czekał na odpowiedź od siostry.** Miał nadzieję, że może chociaż ten list poprawi mu humor. Mianowicie kilka godzin wcześniej pewna rudowłosa dziewczyna znowu odmówiła mu spotkania, nawet nie tłumacząc dlaczego. Chociaż chłopak był pewny, że nawet gdyby podała mu powód swojej decyzji, nie różniłby się on od poprzednich: "Jesteś nieodpowiedzialnym idiotą, dzieciakiem, który bawi się uczuciami innych...". Z rozmyślań wyrwał go dźwięk stukania w okno. Za nim siedziała Raven - płomykówka jego siostry. Szybko podszedł do okna, odwiązał list od nóżki sowy i wrócił na wcześniej zajmowane miejsce.
James!
Mój najukochańszy idioto. Jeśli w końcu nie
przestaniesz pisać o tej swojej Lily to sama się
w niej zakocham i ci ją odbiję. Czasami wydaję
mi się, że wiem o niej więcej niż ona sama.
To nie jest normalne. Uwierz mi. Ale nie o tym
chciałam pisać. Jest już późno i prawie zasypiam,
więc czytaj uważnie. Jak można być takim
idiotą, żeby nie domyślić się o co jej chodzi.
Może to w Tobie leży problem, nie w niej.
Może powinieneś się zmienić.*** Wydorośleć?
Albo zrób coś podobnego do Ciebie, bo ja już nie
mam pomysłów na Was. Nie wiem, wzbudź w niej
zazdrość? Przestań okazywać jej zainteresowanie?
Rób mniej dowcipów, nie podrywaj dziewczyn,
znajdź jedną na stałe. Spróbuj, a może Ci się uda.
A teraz żegnam ozięble i idę spać.
Liz.
Chłopak uśmiechnął się na wspomnienie tamtego wieczoru. W następne wakacje poznał Carmen, z którą się zaprzyjaźnił i która zaproponowała mu swoją pomoc. Bez swojej siostry i kuzynki Syriusza nie udałaby mu się podbić serca rudowłosej. Potter nie wiedział jednak, że jego ukochana wspierana przez Dorcas i Ann już pod koniec szóstej klasy dowiedziała się o swoich uczuciach, jednak dumnie nie dawał niczego po sobie poznać.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że Lily Evans jest moją dziewczyną. - chłopak uśmiechnął się łobuzersko w jej stronę.
- Nie tylko ty. - uśmiechnęła się.
- Broniłaś się przede mną tyle lat, warto było? - dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się kpiąco, ale wcale nie było na niego zła. Teraz ich przekomarzanie się wyglądało bardziej jak urocza rozmowa dwóch zakochanych w sobie osób, a nie jak kłótnia.
- Nie pochlebiaj sobie Potter.
- Oj Evans, Evans. - przewrócił teatralnie oczami i wygodnie ułożył się na trawie. Lily spojrzała na niego, uśmiechając się pod nosem i poszła za jego przykładem, kładąc głowę na jego torsie.
- Wiesz, że to nasza pierwsza, niewymuszona randka? - Lily uśmiechnęła się szeroko spoglądając na chłopaka.
- Niewymuszona? A mieliśmy jakieś wymuszone? - zapytał z błyskiem w oku i niespodziewanie zmienił pozycję tak, że teraz Lily leżała pod nim.
- Pamiętasz jak w piątej klasie zabrałeś mi książkę i kazałeś przyjść na błonia? Byłam na ciebie zła, ale chciałam ją odzyskać, więc przyszłam.
- Jasne, jasne. Ja jestem pewny, że już wtedy marzyłaś o spotkaniu ze mną sam na sam. - odpowiedział i złożył pocałunek na jej szyi, co wywołało u dziewczyny przyjemny dreszcz.
- Pomijając fakt, że chciałam walnąć w ciebie jakimś urokiem, to pewnie tak. - odpowiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej i puszczając do niego oko. Chłopak odwzajemnił uśmiech i zaczął zbliżać swoje usta do jej ust. Zanim jednak zrobił to na co czekali cały wieczór,
- Kocham cię. - szepnął i nie czekając na odpowiedź, pocałował ją.
Kiedy Lily i James przeżywali pierwsze momenty bycia razem, w związku Dor i Syriusza pojawiły się pewne problemy. Byli oni na etapie tak zwanych "cichych dni". Meadowes chodziła naburmuszona i warczała na każdego, kto się do niej odezwał, a Syriusza, który co chwila próbował ją przepraszać ignorowała. Chłopak zaczynał mieć już tego jednak powoli dosyć. Denerwowało go to, że musiał biegać za nią jak piesek za swoją panią, to nie było w jego stylu. Leżąc na swoim posłaniu w dormitorium chłopaków z siódmego roku, myślał o sytuacji, która miała miejsce zaraz po wyjściu siostry Pottera z Wielkiej Sali.
Dorcas podeszła do Syriusza, który wpatrywał się w miejsce, gdzie chwile wcześniej stała jego była dziewczyna. Meadowes spojrzała zdziwiona na Blacka.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - chłopak nie odpowiedział, tylko pociągnął dziewczynę do Sali Wyjściowej. Następnie w milczeniu ruszyli w stronę Pokoju Wspólnego, który ku uciesze Syriusza był całkowicie pusty. - Więc? - zniecierpliwiła się.
- Co chcesz wiedzieć? - Black przetarł twarz dłonią, sprawiając wrażenie zmęczonego.
- Może zacznijmy od tego, dlaczego Liz kazała ci się pieprzyć?
- Trochę się pokłóciliśmy. Puściły jej nerwy.
- O co?
- O coś, co było dawno. Nie ma o czym mówić.
- Nalegam. - dziewczyna zacisnęła usta w cienką linię i spojrzała wyczekująco na Syriusza.
- Po prostu rok temu w święta ostro się pokłóciliśmy, tyle. Nie ma o czym mówić.
- Myślałam, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Nie chcesz to nie mów. Dobranoc.
Chłopaka męczyła ta obojętność ze strony dziewczyny. Dodatkowo cały czas nie dawała mu spokoju sprawa z Liz. Cały czas czuł się winny. Parę dni po balu uświadomił sobie, że powinien za nią pobiec i wyjaśnić całą sprawę na spokojnie. A tymczasem ani Dorcas, ani Elizabeth się do niego nie odzywały.
Jednak pewnego wieczora, kiedy Lily i James wyszli na spacer, a Ann i Remus zaszyli się w bibliotece, Syriusz zdobył się na odwagę i bez pukania wtargnął do sypialni jego dziewczyny. Ku jego uciesze siedział ona sama, czytając jakiś kobiecy magazyn.
- Dorcas koniec tych fochów. Nic złego ci nie zrobiłem. Nawet nie wiem, dlaczego jesteś na mnie zła. - wyrzucił z siebie wszystko co leżało mu na sercu przez te ostatnie dni.
- Jestem na ciebie zła, bo nie powiedziałeś mi o co chodziło Liz na balu. - odezwała się dziewczyna po kilku minutach męczącej ciszy.
- Dorcas, dobrze wiesz, że ja i Liz jesteśmy dość blisko, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. To była po prostu jedna z naszych kłótni. Jak pomiędzy... rodzeństwem. Nie masz się o co martwić.
- Nie chcę żebyś mnie okłamywał. Boję się, że ktoś może mi ciebie zabrać.
- Jesteś moją dziewczyną i nikt ci mnie nie zabierze, kocham cię. - dziewczyna na słowa Blacka otworzyła szeroko oczy i zachłysnęła się powietrzem.
- Co powiedziałeś? - zapytała nie dowierzając.
- Powiedziałem, że cię kocham. - Łapa sam nie wierzył, że tak bez problemu wyznał dziewczynie swoje uczucia, ale cieszył się, że wreszcie to powiedział. - Wierzysz mi? - Dorcas nadal lekko zszokowana wyznaniem chłopaka uśmiechnęła się lekko, a jej oczy zaszkliły się ze wzruszenia. Chłopak widząc to lekko się wystraszył.
- Nie płacz Dor. Powiedziałem coś nie tak? - dziewczyna pokręciła głową i spojrzała mu w oczy.
- Też cię kocham. - kiedy chłopak usłyszał te słowa, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytulił do siebie dziewczynę i odetchnął z ulgą, myśląc o tym, że trzyma w ramionach najbliższą jego sercu osobę, kogoś kogo naprawdę kocha.
Lily na randce z Jamesem
Dorcas po balu
* Ten fragment dedykuje Karolince, którą tak naprawdę kocham :D
** Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam taka bliska relacja pomiędzy nimi. Po prostu są ze sobą bardzo zżyci i mówią sobie wszystko. :)
*** Powtórzenie zostało użyte celowo.
Jest! Pierwsza!! ^^
OdpowiedzUsuńJejku Lily i James <333 To mój ulubiony rozdział dotychczas ;-33 To było takie romantic story *-* Potter, był słodki ^^
Nie spodziewałam się takiego wyznania po Syriuszu *o*
Pozdrawiam, weny i czekam na nn! :-3
Chloe Ann Wolf
Mega, mega, mega! :D Rozdział świetny, tak jak zawsze! :) Niedługo i u mnie pojawi się nowa notka. ;) http://lily-james-i-ty.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ginny. :)
Super! :D Rozdział czadowy, wszystko tak pięknie napisane.... ;) Czekam na następny i ślę pozdrówki! :D
OdpowiedzUsuńTo z Lily i Jamesem, oraz z Dorcas i Syriuszem było takie SWEET! Dużej weny życzę i czekam na nową!
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej Lily i Jamesa !!!! Dajjjj to hipnotyzuje ! Proszę ! <3 Nawet nie wiesz jak się cieszę , że znalazłam Twojego bloga :*
OdpowiedzUsuńJupiiiiiiiiiii!!!! Przegapiłam rozdział przepraszam..... Ale wróciłam. Świetny rozdział tak jak poprzedni czytałam z wypiekami na twarzy Czekam na następny
OdpowiedzUsuńArya Chase
Lily i James ooooch <3 Super, czekam na następne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńHej zostałaś nominowana do LBA! :-)
OdpowiedzUsuńhttp://evansuszm.blogspot.com/2014/12/nominacja-do-lba.html?m=1
Zostałaś nominowana do LBA http://tigralilkajames.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award-seriously.html
OdpowiedzUsuńooooo, Syri! <3 lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńPS zapraszam na kolejny rozdział do mnie! :) linka znasz, no nie? :D