środa, 21 grudnia 2016

Rozdział 16 "Szlaban w szpilkach"

Autor: Anna M. Waldorf


Uwaga! Uwaga! Datę urodzin Syriusza zmieniłam z listopada na styczeń. No cóż, tak mi było wygodniej :’D
Jeszcze trzy sprawy: 
1. Czy bardzo przeszkadzałyby wam małe odstąpienia od kanonu, albo realiów lat, w których żyli nasi bohaterowie? 
2. Mielibyście coś przeciwko delikatnemu (tak naprawdę to mocnemu) zepsuciu niektórych bohaterów, albo powiedzmy "pokazaniu swojej prawdziwej natury"? (ale to jeszcze nie w tym rozdziale)
3. Najważniejsza! Chciałam napisać wam o tym, iż mam nadzieję, że naprawdę polubicie Liz. Jest to moja ulubiona bohaterka (tak, jak Syriusz). Wiąże z nią wiele planów na blogu. Z Syriuszem w sumie też. Chociaż z Lily i Jamesem też XD

P.S. Napiszcie mi odpowiedzi na powyższe pytania z komentarzach, z góry dziękuję. 
P.S.2 W sumie to punkt trzeci nie jest pytaniem. O nie. 

Dziękuję za uwagę, miłego czytania! :)


Rozdział 16
"Szlaban w szpilkach"

            Lily, ubrana w gruby wełniany sweter siedziała na parapecie i obserwowała spacerujących po błoniach uczniów. Jedni z wypiekami na twarzach lepili bałwany, a inni rzucali w siebie śnieżkami biegając wokoło. Zbliżała się już pora kolacji, ale uczniowie jakby nie zdając sobie z tego sprawy, nie ruszali się z ośnieżonych błoni. Lily przeniosła swój wzrok na niebo i zapatrzyła się w ogromny księżyc, do pełni brakowało jedynie paru dni. Nagle dziewczynę olśniło. Gwałtownie zeskoczyła z posłania i wybiegła z dormitorium. Kosmyki rudych włosów spadały na jej twarz kiedy biegła pustymi korytarzami. Dziewczyna nie wiedziała jak skontaktować się z tym, którego szukała. Oczywiście mogłaby pójść do jego Pokoju Wspólnego, ale przecież nie znała hasła. W końcu w jej głowie zaświtało jedyne możliwe rozwiązanie. Po krótkim (ale jakże męczącym) biegu stała już w sowiarni i kończyła pisanie listu. Teraz tylko wystarczyło odczekać, aż adresat go przeczyta i mieć nadzieje, że przyjdzie się z nią spotkać.
Godzinę później zdenerwowana czekała w pustej klasie od eliksirów. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Tajemnicza postać zbliżyła się i spojrzała na dziewczynę nieco zszokowana.

- Lily…?

- Potrzebuję twojej pomocy.

- Niby dlaczego miałbym ci pomóc? – na twarz chłopaka wkradł się kpiący uśmiech.

- Nie sądzisz, że jesteś mi to winny, Severusie? – Snape spojrzał na Lily. Od dwóch lat męczyły go wyrzuty sumienia. Na początku próbował ją przepraszać za to co stało się w piątej klasie, ale w końcu zdał sobie sprawę z tego, że ich przyjaźni nie da się już naprawić.

- W czym miałbym ci pomóc?

- W eliksirach.

- Słucham? Przecież jesteś świetna z eliksirów.

- Musisz pomóc mi w uwarzeniu wywaru tojadowego. Sama nie dam rady tego zrobić. Dobrze wiesz, jakie to trudne.

- Ale Lily, przecież to prawie niewykonalne. Nie sądzę żebyśmy dali radę. Poza tym, to chyba nie dla ciebie? – Severusa spojrzał podejrzliwie na dziewczynę.

- Nie, to dla… - Lily nie była pewna, czy może zaufać byłemu przyjacielowi i powierzyć mu sekret Remusa.

- Lupina. – dokończył za nią, a jej zdziwione spojrzenie zbył machnięciem ręki. Chłopak westchnął zrezygnowany.
Lily i Severus wspólnie zdecydowali, że pracę nad eliksirem zaczną już tego samego dnia. Wiedzieli, że zajmie im to dobre parę dni. Około północy Lily zaczęła zastanawiać się, czy aby nie szukają jej przyjaciółki albo czy co gorsza Huncwoci nie zobaczyli jej nazwiska na mapie.

- Zastanawia mnie dlaczego od razu nie wydałeś Remusa dyrektorowi albo komuś innemu.

- Naprawdę bardzo cieszy mnie to, że masz o mnie tak złą opinię, ale uwierz mi, to nie moim zadaniem jest robienie z życia innych piekła. – Lily wyczuła w wypowiedzi Snape’a nutkę goryczy. Wiedziała o czym mówi.

- Przepraszam. – powiedziała ledwie słyszalnie nad bulgoczącym kociołkiem.

- To nie ty powinnaś mnie przepraszać. To moje zadanie i cały czas mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

- Już wybaczyłam. – uśmiechnęli się do siebie i po chwili powrócili do warzenia eliksiru. W okolicach drugiej w nocy Lily cała w skowronkach, niosąca w torbie kilkanaście próbnych fiolek eliksiru, zmierzała w stronę wieży Gryffindoru. Wiedziała, że ani woźny Filch, ani jego kotka nie mogła jej nic zrobić. W dłoni ściskała coś w rodzaju zwolnienia od dyrektora, w którego gabinecie siedziała chwilę temu razem z Severusem. Dumbledore był wyjątkowo dumny, jak i zarazem wzruszony. Razem z wyrwanym ze snu profesorem Slughornem sprawdzili próbkę eliksiru i stwierdzili, że będzie on w stu procentach prawidłowy. Teraz pozostało jedynie poczekać, a potem dostarczyć go Remusowi.

            Następnego dnia ledwo żywa Lily w ślimaczym tempie pochłaniała swoją porcję jajecznicy. Śniadanie dopiero co pojawiło się na stołach, więc razem z nią w WS było może z dziesięć osób.  Kiedy skończyła posiłek wstała od stołu i ruszyła ku drzwiom. Jednak w połowie drogi usłyszała, jak ktoś po cichu wypowiada jej imię.

- Widzisz jaka jest zrozpaczona? Wygląda jakby nie spała od tygodnia. – szepnęła do swojej towarzyszki nieznajoma Lily dziewczyna. – Nie wierzę, że nie słyszałaś o ich zerwaniu. Cała szkoła o tym gada. – to co usłyszała dodało Lily energii i żwawym krokiem ruszyła do wieży Gryffindoru.

- Uwaga Liz, podaje gryps. – szepnął Syriusz widząc idącą w ich stronę Evans. – Lily. Zła. James. Kłopoty.

- Cholera, chyba potrzebuję więcej wytycznych. – dziewczyna odpowiedziała konspiracyjnym szeptem, co James skwitował tylko przewróceniem oczami.

- Dlaczego uważacie, że to akurat ja mam kłopoty?

- James, musimy porozmawiać. – odezwała się, stojąca już obok nich Lily.

- Ha! Ja zawsze mam rację James.

- Nie masz racji, Black i nawet nie próbuj mnie dzisiaj denerwować. Nie spałam w nocy nawet godziny.  – Syriusz zmrużył groźnie oczy, po czym tak jak wcześniej James tylko nimi przewrócił. Dokuczanie sobie było dla nich czymś normalnym.

Kiedy James i Lily odeszli na bezpieczną odległość, chłopak spojrzał pytająco na Evans. Nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele od pamiętnego wypadu do Hogsmeade, a minął już prawie tydzień.

- Kiedy wracałam ze śniadania usłyszałam, że cała szkoła plotkuje o naszym rzekomym rozstaniu. No, i przy okazji, że wyglądam na zrozpaczoną.

- Nie wyglądasz na zrozpaczoną, jedynie na kogoś z… problemami ze snem. 

- James… co się dzieje. – chłopak rzucił jej pytające spojrzenie. – z nami.

- Sądzę, że nasz czas na przemyślenia już minął i musimy pogadać. – spojrzała na niego wyczekująco. – Czyli mam zacząć? Okej… Po pierwsze uważam, że cała ta kłótnia była bez sensu, zresztą tak jak twoje zarzuty. Dlatego myślę, że powinniśmy o tym zapomnieć i żyć dalej. Rzecz jasna, razem.

- Ja po prostu jestem cholernie zazdrosna o te wszystkie dziewczyny, które na ciebie patrzą, albo się do ciebie odzywają. Mam ochotę walnąć każdą, która się do ciebie mizdrzy. I czuje, że kiedyś znajdzie się taka, która spodoba ci się bardziej niż ja.

- Głupoty gadasz i tyle. Powiedz mi ile lat za tobą latam? Prawie siedem. I uwierz mi, bez powodu bym się tak nie starał. No chodzi mi o to, że dla nikogo innego nie robiłbym z siebie idioty na oczach całej szkoły. Kocham CIEBIE i wiesz o tym ty i cała reszta. Przestań w końcu się bać i mi zaufaj. – Lily z uśmiechem wpatrywała się w Jamesa.

- Wow… Nieźle, Potter. Zwykle to ja wygłaszam ci takie przemowy. Długo nad tym myślałeś?

- Zamknij się Evans. – chłopak stłumił wybuch śmiechu dziewczyny nagłym pocałunkiem. Lily zarzuciła mu ręce na szyję i wplotła palce w jego wiecznie rozczochrane włosy, które kiedyś irytowały ją do granic możliwości, a teraz były nieodłączną cechą jej ukochanego. W końcu po „cichym tygodniu” między Potterem i Evans było tak jak być powinno. To samo z uśmiechami stwierdzili stojący nieopodal ich przyjaciele.


            Urodziny Syriusza zbliżały się wielkimi krokami. Oczywiście święto jednego z Huncwotów i przy okazji najpopularniejszych uczniów w szkole nie mogło obejść się bez hucznej imprezy. Przygotowania nie były największym problemem, bo Pokój Życzeń „załatwiał” wszystko, czego potrzebowali. Gorzej miały panie. Im pozostała jeszcze kwestia wybrania odpowiedniej kreacji. W końcu na urodzinach miała pojawić się praktycznie cała szkoła. No i naturalnie strój musiał spodobać się solenizantowi, tak przynajmniej uważała spora część dziewczyn. Drugą sprawą był prezent, który na szczęście przyjaciele Syriusza załatwili już wcześniej. Jednak inni nie byli tak dobrze przygotowani. Powstawało coraz więcej pomysłów takich jak wyskoczenie toples z tortu lub coś równie kreatywnego. Na każdy z takich pomysłów Liz dostawał białej gorączki i łypała groźnie na ich twórczynie.
Dwudziestego stycznia, około godziny osiemnastej, w dormitorium Huncwotek rozpoczęły się przygotowania. Dziewczyny od październiki zdążyły stać się dobrymi przyjaciółkami. Nawet Dorcas i Liz zakopały topór wojenny (chociaż obie nadal twierdzą, że przecież żadnej wojny w ogóle nie było). Carmen za to była dla Liz jak siostra, stały się nierozłączne.
Po dwóch godzinach żmudnego czesania włosów, malowania paznokci i dobierania makijażu cała piątka była gotowa na urodziny Łapy. Oczywiście sam Syriusz nie miał o niczym pojęcia. Z samego rana od każdego z przyjaciół otrzymał krótkie życzenia i na tym koniec. Najgorsze było to, że profesor McGonagall wlepiła mu szlaban. W dzień jego urodzin! Niewiarygodne. Oczywiście cała akcja była wcześniej zaplanowana przez Huncwotów. Lily, która miała pilnować go podczas wykonywania kary ruszyła do lochów, gdzie czekać miał na nią Syriusz. Wychodząc zza rogu zobaczyła opierającego się o ścianę naburmuszonego chłopaka. Gdy ten usłyszał stukot  szpilek o marmurową posadzkę zwrócił głowę w jej kierunku.

- Czy to jest jakiś rocznicowy szlaban, że zaszczyciłaś mnie takim strojem? Mam iść po szampana?

- Nie wygłupiaj się Syriuszku. Lubię się tak czasami po prostu wystroić bez okazji. – Black spojrzał na nią zdziwiony i wydał się z siebie tylko ciche „okej…”. – Idziemy do tych kociołków, czy z okazji moich osiemnastych urodzin odpuścisz mi szlaban? – zapytał z huncwockim błyskiem w oku.

- Nie mogę Syriuszku. Przecież wiesz, że jestem tylko głupiutkim prefektem, który wykonuje polecenia mądrzejszych i lepszych od siebie. – chłopak zszokowany spojrzał na przyjaciółkę, która ostatnie zdanie wypowiedziała przez zaciśnięte zęby. Okej, Coś tu ewidentnie nie grało. – No dobrze Syriuszku, idziemy. – nie czekając na jego odpowiedź ruszyła w przeciwnym kierunku. Skonsternowany Black nie mógł zrobić nic innego, jak pójść za nią. Po krótkiej wędrówce doszli pod ścianę prowadzącą do Pokoju Życzeń. Lily uśmiechnęła się porozumiewawczo do Syriusza i przeszła wzdłuż niej trzy razy. Kiedy w ścianie pojawiły się wielkie drewniane drzwi, spojrzała na chłopaka z oczekiwaniem, dając mu do zrozumienia, że to on ma je otworzyć. Po chwili dwójka przyjaciół stała sama w pustej sali. Nagle nie wiadomo skąd wokół nich pojawiło się mnóstwo ludzi, a sala wypełniła się stołami z jedzeniem i alkoholem, miejscami do siedzenia, parkietem oraz sceną. Wszyscy razem krzyknęli „niespodzianka” i rozpoczęła się długo wyczekiwana przez wszystkich impreza. Toasty, życzenia, prezenty.

- Mój drogi przyjacielu, chciałbym ci życzyć pieniędzy, dziewczyny i spełnienia marzeń, bo to jest chyba najważniejsze. – złożył Syriuszowi życzenia James ignorując „kasa przede mną?!” rzucone przez Lily. – a teraz czas na gwóźdź wieczoru! – krzyknął na całą sale Potter. – prezent ode mnie, Liz, naszych rodziców, Lily, Remusa, Petera, Dorcas, Ann, Carmen i Aarona… masz zbyt wielu przyjaciół. Prawie dostałem zadyszki. – Syriusz jedynie śmiejąc się przewrócił oczami. – O a za karę, za niekulturalne zachowanie i mówię tu o tym twoim przewracaniu oczami, zobaczysz go dopiero po imprezie. Dziękuję za uwagę. – cała sala wypełniła się śmiechem, a Syriusz rzucił tylko krótkie „nie denerwuj mnie”.
Impreza rozkręciła się na dobre. Ludzie tańczyli, rozmawiali, jedli i pili. Kiedy Syriusz, James i Aaron opróżniali nie wiadomo, który z kolei kieliszek podeszła do nich Liz i zwróciła się do Blacka.


- Nie złożyłam ci jeszcze życzeń. - chłopak spojrzał na nią z oczekiwaniem. - a zatem… życzę ci szczęścia, spełnienia marzeń, wymarzonego auta, góry pieniędzy, najlepszych przyjaciół, ale takich chyba już masz – mówiąc to spojrzała na śmiejących się Huncwotów i dziewczyny. – żebyś dobrze sypiał, żeby twoje łóżko było wygodniejsze*, ale najważniejsze, chcę żebyś wiedział, że zawsze będziesz dla mnie bardzo ważny. Chociaż inni nie wiedzą w sumie o niczym co było, jest między nami, mam nadzieję, że ty zawsze będziesz o tym pamiętał. I miej świadomość, że od dwóch lat każde święta i wakacje były dla mnie najlepszymi chwilami w roku. – kiedy skończyła mówić, delikatnie pocałowała chłopaka w usta i odeszła w kierunku przyjaciół. Syriusz jeszcze przez chwilę stał w tym samym miejscu, a potem z uśmiechem na twarzy dołączył do reszty bawiących się gości. Oczywiście, że wiedział, jak ważny jest dla Liz, a ona na pewno wiedziała, że jest tak samo ważna dla niego. Tylko ona znała prawdziwego Syriusza. Chłopaka, który na co dzień przywdziewał maskę chamskiego gnojka, podrywacza. To przy niej czuł się najlepiej. Nie przy Dorcas, ani nawet przy Jamesie. Choć sam Syriusz nie wierzył w istnienie czegoś tak irracjonalnego jak bratnie dusze, to może dzięki Elizabeth chociaż spróbowałby uwierzyć?

Kiedy impreza dobiegła końca, czyli oczywiście [dop.aut.: no oczywiście] grubo nad ranem, ledwo trzymający się na nogach Huncwoci oraz ich towarzyszki postanowili pokazać w końcu Syriuszowi jego wymarzony prezent.

- Kupiliście mi motor?! 



____________________________________

* Ha, a ja wiem o co chodzi, a wy jeszcze nie :D











6 komentarzy:

  1. Rozdział suuuper. Lili i James znowu razem no i jest motocykl Syriusza :D
    Życzę weny, czasu i jeszcze raz czasu i weny oraz czasu.
    Pozdrawiam
    Martin :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki dzięki :D I wena i czas na pewno się przydadzą.
      Również pozdrawiam
      Ania :)

      Usuń
  2. 1. Nie
    2. Nie
    3. Jak to nie pytanie to nie ma odpowiedzi

    Mam kilka teorii co do tego łóżka ;)
    Ale poczekam aż się więcej wydarzy
    Życzę ci Wesołych Świąt i duuużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaardzo dziękuję za życzenia :)
      Co do łóżka to chętnie poznam Twoje teorie, serio :D Możesz mi je wysłać na maila lub fanpage'a (zakładka "kontakt"). Z góry dziękuję ;)
      Wesołych świąt! :*

      Usuń
  3. Jest okej. Pisz co chcesz (jeśli chodzi o zmianę treści do książki ) to twój blog, ty tu żądzisz a ja z chęcią przeczytam wszystko co napiszesz. Byle szybciej niż 10 miesięcy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam całego bloga i bardzo mi się podoba. Czuję, że będę tu często zaglądać. Pozdrawiam ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń