Autor: Anna M. Waldorf
Rozdział 12
"Urodziwa tęcza i Huncwotki"
"Urodziwa tęcza i Huncwotki"
Wiedzieliście, że spacery o
drugiej w nocy nie są dobrym pomysłem? Oczywiście Huncwoci też to wiedzieli.
Znali ich skutki z poprzednich lat. Ale to naturalnie nie zraziło ich do
urządzania sobie nocnych wędrówek. A może ta możliwość przyłapania skłaniała
ich do tego?
- Moglibyście się pospieszyć? Chyba się budzą.
- A może byś tak trochę pomógł?
- Ja się w te wasze kawały nie mieszam.
- Tak? A kto był pomysłodawcą połowy z nich?
- Peter?
- Nie bądź taki skromny Luniaczku. I tak całej czwórce
wymyślą karę, a jeśli pomożesz to szybciej skończymy i pójdziemy spać. - Remus
spojrzał na Syriusza, pomyślał chwilę i zabrał się do roboty. Paręnaście minut
później stali już przy drzwiach podziwiając swoje dzieło. - Ile nam to zajęło?
- zapytał "partnerów zbrodni" Syriusz z triumfalną miną.
- Z piętnaście minut? - James spojrzał jeszcze raz na ofiary
własnego żartu. Był ciekawy jak ukarzą ich za ten wyjątkowo "inteligentny"
dowcip. - Gdyby Aaron się zgodził poszłoby jeszcze szybciej.
- Boi się Carmen. Za ostatnią akcję dała mu szlaban na chyba
wszystko.
W sobotę rano nikt nie spodziewa się żadnych
awantur przy śniadaniu. Każdy w spokoju czyta gazetę lub przysypia nad miską
płatków. No chyba, że jest się przyjacielem Huncwotów. Wtedy, kiedy widzisz
swoją dziewczynę całą czerwoną na twarzy, idącą w twoją stronę możesz
spodziewać się niewielkiej kłótni. Niewielkiej? Ha! Carmen Black w akcji nie
zwiastuje raczej małej sprzeczki.
- Czy wam kompletnie odbiło?!
- Carmen, słońce
uspokój się...
- Nie mów do mnie
słońce. W ogóle do mnie nie mów. Jak mogliście nam to zrobić!
- Car, przepraszam.
Przecież nic strasznego się nie stało.
- Tak? Nic się nie
stało mówisz. Czyli cała bielizna moja i dziewczyn na szkolnym korytarzu to
nic? Do teraz nie mamy połowy swoich ubrań. Reszta chłopaków gdzieś zwiała, a
Dor, Lily i Ann nadal łażą po korytarzach i szukają swoich rzeczy. Oświadczam
ci mój drogi, że od dziś, aż do odwołania masz szlaban na rozmawianie, całowanie,
dotykanie i na wszystko inne związane z moją osobą. Tymczasem żegnam, idę na
poszukiwanie staników.
Dwójka przyjaciół parsknęła śmiechem na to
wspomnienie.
- Ale przyznaj, nam też się oberwało.
- W sumie... Nigdy nie zapomnę jak Lilka dała ci w twarz.
- Ciebie też uderzyła. - przypomniał Blackowi James, mając
przed oczami zdziwionego Syriusza z czerwonym śladem na policzku. - Ja byłem
przyzwyczajony, ty byłeś w prawdziwym szoku.
- Tak... I wyszło na to, że Lily, Dorcas, Carmen i Ann się
do nas nie odzywały przez... ile?
- Dwa dni. - zaśmiał się Potter, wchodząc do swojego
dormitorium. - Gdyby moja siostra była wtedy w szkole, dostałoby nam się
podwójnie.
- Aż taka zła z niej kobieta? - zapytał Lunatyk wychodzący
w piżamie z łazienki.
- Jakoś bardzo to nie, ale jak się ją upokorzy lub coś w tym
stylu, to potrafi się wkurzyć. Ona jest trochę jak Evans.
- Może Jamesa ciągnie do niezrównoważonych kobiet? -
stwierdził tonem naukowca milczący dotychczas Peter. - Z tego co mówisz, Lily jest do niej bardzo podobna.
- Gdyby nie fakt, że z tego co powiedziałeś wynika coś co
mnie przeraża, to bym się zaśmiał. - odpowiedział z poważną miną James.
- Co cię przeraża?
- Właśnie stwierdziłeś, że czuje pociąg do własnej siostry.
A wy - zwrócił się do śmiejących się Remusa i Syriusza. - śmiejąc się przysporzyliście mi
więcej koszmarów. Dobranoc, idę się wypłakać w poduszkę.
- Nieprawda, nic takiego nie wynikło z wypowiedzi Glizdka.
Jesteś przewrażliwiony. - zaśmiał się Lupin uchylając się przed lecącą w jego
stronę poduszką. - Masz
okres, czy coś?
- Sam jesteś okres, Lupin. - cała czwórka odwróciła się w
stronę piątego łóżka należącego do Aarona i parsknęła śmiechem. - Co się
śmiejecie. Idźcie spać. Musicie być przygotowani na jutrzejsze rozmowy z
naszymi sąsiadkami.
Lily spała, całkowicie zakryta puszystą pościelą. Jak nigdy w życiu nie miała ochoty na wyjście z cieplutkiego łóżka. Nic by ją do tego nie przekonało... no, chyba że irytująco głośny budzik stojący na szafeczce nocnej. Głowa dziewczyny wynurzyła się spod pościeli, a jej wzrok spoczął na urządzeniu. O dziwo jej współlokatorki nadal smacznie spały. Była ósma rano, a lekcje zaczynały się o dziewiątej. Więc miała jeszcze godzinę na gorący prysznic i spokojne zjedzenie śniadania.
Lily spała, całkowicie zakryta puszystą pościelą. Jak nigdy w życiu nie miała ochoty na wyjście z cieplutkiego łóżka. Nic by ją do tego nie przekonało... no, chyba że irytująco głośny budzik stojący na szafeczce nocnej. Głowa dziewczyny wynurzyła się spod pościeli, a jej wzrok spoczął na urządzeniu. O dziwo jej współlokatorki nadal smacznie spały. Była ósma rano, a lekcje zaczynały się o dziewiątej. Więc miała jeszcze godzinę na gorący prysznic i spokojne zjedzenie śniadania.
Evans z premedytacją, jak najciszej wstała z łóżka, żeby nie
obudzić przyjaciółek. Gdyby tego nie zrobiła musiałaby czekać na swoją
kolej paręnaście minut. Weszła do łazienki i nie rozglądając
się zdjęła z siebie ubrania, związała włosy w kitkę i weszła pod prysznic. Po
czasie spędzonym
w strumieniach gorącej wody, opatuliła się ręcznikiem i
stanęła przed lustrem. W tym samym momencie z jej ust wydobył się głośny krzyk.
Doprowadziło to do tego, że Dorcas spadła z łóżka, a stojąca przy szafie Ann
podskoczyła i wpadła na idącą do łazienki Carmen. Jedyną osobą, która
nadal pogrążona byłą w mocnym śnie była Liz. Zdziwione dziewczyny natychmiast
rzuciły się w stronę łazienki. Ale kiedy stanęły w drzwiach i spojrzały na
lokatorkę wybuchnęły śmiechem. Stojąca przed lustrem Lily miała włosy o barwie
identycznej do koloru oczu. Szmaragdowe kosmyki opadały dziewczynie na ramiona,
falując z każdym ruchem jej głowy.
- Nie śmiejcie się tylko mi pomóżcie. - krzyknęła na
Gryfonki zrozpaczona Lil. Te, nadal chichocząc podeszły do niej, ale gdy tylko
przeszły przez próg spotkało je takie samo nieszczęście jak Evans. Włosy Dor
przybrały krwisto czerwoną barwę, Carmen z brunetki stała się posiadaczką
granatowej czupryny, a głowę Ann zdobiły błękitne loki. Kiedy czwórka dziewcząt
przyglądała się swoim odbiciom, do łazienki przyszła Ellie zaintrygowana całym
zamieszaniem. Zanim którakolwiek zdążyła ją ostrzec, ta stała na środku
łazienki w różowych włosach. Cała piątka spojrzała w lustro zdziwiona. Ich
spojrzenia skrzyżowały się. Oczywiście wiedziały, kto za tym wszystkim
stoi.
- Potter! - wrzasnęła Lily, narzucając na siebie sweter, po
czym wybiegła z dormitorium. Reszta dziewcząt od razu ruszyła za nią. - Ja ich
po prostu zabiję.
- Co tak krzyczysz Evans? - odezwał się Black, gdy Gryfonki
były już w dormitorium chłopaków. Kiedy przyjrzał się swoim gościom parsknął
śmiechem. - Nowy image?
- Nie pogrążaj się. Gdzie reszta?
- Na śniadaniu, Żabko.
- Black... Szkoda mi na ciebie słów kochany. - Evans
obróciła się wokół własnej osi, wyszła z dormitorium i ruszyła do Wielkiej Sali.
- Ja ich po prostu zabiję.
- Już to mówiłaś. - odpowiedziała Carmen, którą ta sytuacja
mocno zirytowała. Wszystkie dowcipy Huncwotów uważała za dziecinne i głupie,
podobnie jak Lily. - Ale chętnie się przyłączę.
Ku zdziwieniu dziewczyn w Wielkiej Sali nie siedział ani
jeden z poszukiwanych. Nie zwlekając ani chwili podeszły do pierwszego
ucznia, który stanął im na drodze.
- Hej, jestem Lily. Mam pytanie. - zielonowłosa zagadnęła do
gryfona z młodszej klasy. Chłopak kiwnął głową zachęcając ją do dalszej wypowiedzi.
- Widziałeś może Huncwotów?
- Jakieś pięć minut temu wybiegli stąd krzycząc coś o
bunkrach, schronach, tunelu i ucieczce, ale o co im chodziło to nie mam
pojęcia.
- Wielkie dzięki. - Evans uśmiechnęła się do młodszego
kolegi i już miała wyruszyć na dalsze poszukiwania, kiedy chłopak odezwał
się.
- A i jeszcze jedno... Wiecie, że macie kolorowe włosy?
- Niestety wiemy. Właśnie szukamy sprawców. – Lily
uśmiechnęła się na odchodnym do swojego rozmówcy i razem z przyjaciółkami
wyszła z WS, uciekając przy tym od ciekawskich spojrzeń reszty uczniów.
- No to gdzie mamy ich szukać? – zapytała zrezygnowana Ann
rozglądając się dookoła.
- Może wcale nie musimy? Udawajmy, że nic się nie stało, a
oni kiedy pomyślą, że są bezpieczni, sami wrócą. Może nawet stanie się cud i
wrócą specjalnie na lekcje.
- Lily może mięć racje, jak zatęsknią to wrócą. – przyznała
przyjaciółce rację Liz. – Poza tym mi się ten kolor nawet podoba. – cała piątka
zaczęła się śmiać i ruszyła do swojego dormitorium. – Za ile zaczynają się
lekcje?
- Za czterdzieści minut. – odpowiedziała jej Carmen patrząc
na stojący przy łóżku budzik. – To co robimy? Idziemy na lekcje i czy
zostajemy?
- Oczywiście, że idziemy. Nie damy im tej satysfakcji. – na
twarzy Dor pojawił się tajemniczy uśmiech. – A teraz, dzięki temu, że
stchórzyli mamy dwie łazienki.
Lily, Dorcas i Carmen wzięły swoje rzeczy i powędrowały do
dormitorium Huncwotów. Jednak zanim Evans wtrąciła się do kłótni o kolejność
korzystania z łazienki, jej wzrok przykuł zwinięty pergamin leżący na jednym z
posłań. Zdziwiona zawołała resztę dziewcząt.
- No patrzcie dziewczyny, a podobno są tacy sprytni. - zaśmiała się chytrze Elizabeth. - I chyba jednak nie pójdziemy dzisiaj na lekcje. Ubierać się, za pół godziny ruszamy.
Aaron siedział w pubie Pod Trzema
Miotłami słuchając kłótni swoich przyjaciół, popijając kremowe piwo. Marzył
żeby być już w zamku i zajadać przygotowane przez skrzaty śniadanie.
- Moglibyście już przestać? – odezwał się Remus próbując
uspokoić przyjaciół.
- Najpierw niech ten idiota przyzna, że to jego wina. –
obruszył się James.
- A co niby się stało? Wielkie mi rzeczy. Przecież znamy
drogę do zamku.
- Ale ty jesteś głupi, Black. Przecież one znajdą mapę i od
razu tu przyjdą.
- Skąd wiesz? Przecież mapa nie pokazuje Hogsmeade. Pierwsze
co im przyjdzie do głowy to Pokój Życzeń, a poza tym nie wiadomo, czy w ogóle
będą chciały opuszczać zamek. Nie gorączkuj się tak.
- Jeszcze zobaczymy. Żebym nie musiał mówić „a nie
mówiłem”.
- Marudzisz jak baba, Potter.
- Sam jesteś baba.
- Wy to raczej jesteście jak dzieci, nie baby. – zaśmiał się
Lupin, stawiając przed każdym kufel piwa.*
Piątka gryfonek szła w stronę zazwyczaj obleganego przez uczniów baru. Teraz świecił pustkami, ale co się dziwić. Wszyscy byli na lekcjach. Lily, która szła pierwsza otworzyła szeroko drzwi i rozglądnęła się po sali. Poszukiwani siedzieli przy najbardziej oddalonym stoliku, a Remus stawiał na nim pięć kafli piwa.
- Dla nas nie przyniosłeś? – zapytała smutnym głosem
dziewczyna dostawiając dla siebie krzesło. Reszta postąpiła tak samo i z
wyczekiwaniem wpatrywała się w niczego nie rozumiejącego Lupina.
- Wiesz, one chyba chcą żebyś przyniósł im piwa. – wyjaśnił
przyjacielowi uśmiechnięty James, po czym spojrzał na Syriusza.
- No już, powiedz to w końcu.
- Zupełnie nie wiem o co ci chodzi, Syriuszku. – Black nic
nie odpowiadając prychnął, zmrużył oczy i przeniósł swoje spojrzenie na
siedzącego naprzeciwko Petera.
- Nie no ja was nie rozumiem. Zawsze zachowujecie takie
spokój przed nieuniknioną karą? – zdenerwowała się Liz i spojrzała wyzywająco
na brata.
- Ale ja nie rozumiem, za co możecie być na nas złe.
Przecież nie zaszkodzi wam małe odświeżenie wyglądu.
- Odświeżenie wyglądu? My wyglądamy jak jakaś cholerna
tęcza.
- Po pierwsze, bardzo urodziwa tęcza, a po drugie, nam się
podobacie, a chyba o to chodzi, nie?
- Po pierwsze, macie wyjątkowo duże mniemanie o sobie, a po
drugie… i tak macie przechlapane. – odpowiedziała chłopakowi Lily, biorąc łyk
przyniesionego przez Remusa piwa. Reszta dziewczyn potwierdziła wypowiedź
rudowłosej skinieniem głowy.
- A ja wam powiem tak. – pierwszy raz podczas tej rozmowy zabrał
głos Peter. – Po co się kłócić i dawać na wymyślne kary, skoro można miło
spędzić czas i o wszystkim zapomnieć. – reszta spojrzała na niego, nie
odzywając się ani słowem.
- W sumie to Peter ma rację. Mi i tak nie chciałoby się
myśleć nad karą dla was. – zgodziła się z Huncwotem Dorcas. Tylko Lily i Carmen
siedziały nadal niezadowolone na swoich miejscach. – No dziewczyny, dajcie
spokój. Kiedyś im się odpłacimy. Teraz pogadajmy o czymś przyjemniejszym.
- Niech wam będzie. – odpowiedziała nieco udobruchana
Carmen. Jednak Lily nadal parzyła na każdego z chłopaków z mordem w oczach.
- Potter, twoja księżniczka chyba nadal nie jest przekonana
co do pomysłu Glizdka. – zakpił Łapa przez co oberwał od dziewczyny w kolano. –
Matko, Ruda ty na serio ćwiczysz. Wcześniej tak mocno nie kopałaś. – na te
słowa Lily wymieniła z Liz znaczące spojrzenia, po czym uśmiechnęła się wrednie
do Blacka.
- To co robimy w sylwestra? – zapytała znienacka, przenosząc
spojrzenie na resztę przyjaciół.
- W sumie to rozmawialiśmy już o tym z chłopakami i Liz.
Nasi rodzice wyjeżdżają i możecie przyjechać do nas. – odpowiedział swojej
dziewczynie James. – Wszyscy mogą? – Gryfoni zgodnie pokiwali głowami i
uśmiechnięci wrócili do popijania kolejnej porcji Kremowego Piwa. Naturalnie nikt
nie wiedział, że całe to wybaczanie win jest tylko częścią zemsty dziewcząt z
siódmego roku. Już niedługo w Hogwarcie, w którym rządzili Huncwoci miały
pojawić się Huncwotki!
_____________________
* Same pijaki w tym opowiadaniu.
Tak! Nowy spoko rozdział. Nie mogę się już doczekać tej ich zemsty
OdpowiedzUsuńCiekawe co przygotują :D Pisz szybko następny :D
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie ciekawi trening(?) Lily :) Masz niesamowity talent, trafiasz prosto w mój gust i poczucie humoru! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział jest super. Czekam na kolejny rozdział i zemstę Huncwotek :D. Życzę weny i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Huncwoci postanowili troszkę odświeżyć wygląd dziewczyn. One takie podstępne i udawały że im wybaczyły. Ciekawe jaką zemstę przygotują dziewczyny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gabriela Black
Rozdział naprawdę SUUUUUUPER!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na zemstę Huncwotek.
YEY NOWY ROZDZIAŁ! Nie moglam sie juz doczekac :P A rozdzial jest super. Naprawde jest swietny. Z niecierpliwoscia czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńsuper fantastycznie :D ciekawa jestem tej ich zemsty no i treningu Lily. Napisz coś o tym. Rozdział fantastycznt tylko piszesz bardzo żadko :( Nie mogę się doczekać sylwestra no i brakowało mi fotek w tym rozdziale :/
OdpowiedzUsuńKocham, po prostu kocham... *_* ten blog *_*
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac na wiecej i w wolnym czasie zapraszam do mnie- lily-evans-james-potter-milosc.blogspot.com ^_^
pozdrawiam cieplutko i zycze z całego serducha weny *_* ;* ;*
Jaki fajny blog i rozdział. Podziwiam Twój styl pisania, bo masz lekkie pióro i czytając to opowiadanie nieraz się uśmiecham :) Jestem ciekawa, co wymyślisz dalej i jaka będzie zemsta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na Esme-Carlisle.blogspot.com
Eriss
Boski ! Od dzisiaj zaczełam czytać twojego bloga i mogę powiedzieć tyle boski :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i jak najczęstszych notek. Nie mogę się doczekać następnej <3 :D
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńczy ktoś tu jest ???? czy ktoś mnie słyszy ???!!!!
będzie kolejny rozdział ???
haaaaaloooooo !!!
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
wracając do tego rodziału to oczywiście cudo miodek i malinki xD
jak poprzednie zresztą :-)
mam też nadzieję że kolejny rozdział się pojawi...
długo nic się nie pojawiło :c
ale ja wierzę w dobro!!!!! i powrót !!!!!!!! xD (tak, tak jestem walnięta xDD)
tak więc życzę weny i szybkiego powrotu :-D !!!
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!
PS. tak musiałam na końcu napisać tyle "a", bo kto psychicznie choremu zabroni, no kto ?? xDD :-DD