środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 6 "Przecież jesteśmy przyjaciółmi"

Autor: Anna M. Waldorf

Rozdział 6
"Przecież jesteśmy przyjaciółmi"


    Październik tego roku pozostawiał wiele do życzenia. Było zimno, wciąż lało jak z cebra. Taka pogoda nie poprawiała nastroju uczniom i tak już zmęczonym przez natłok pracy. Nauczyciele nie pozostawiali na nich suchej nitki. Cały czas przypominali o zbliżających się testach. Syriusz miał już dość tego wysiłku i psychicznego znęcania się nad uczniami [dop.aut.: biedaczek xD] i od pewnego dnia jego zasadą było: "Walić to i tak zdam". James, jako wierny przyjaciel oczywiście również wyznawał tę regułę. 
- Dzisiaj pełnia, będzie ładny widok. - powiedziała rozmarzonym głosem Ann, kiedy grupa przyjaciół spędzała wspólnie czas przed kominkiem. Odpowiedziały jej ciche pomruki i dwa skupione na sobie spojrzenia. - A tak w ogóle to gdzie jest Remus?
- Mówił coś o tym, że jego mama jest chora i Dumbledore dał mu pozwolenie na wyjazd. - odpowiedziała znudzona do granic wytrzymałości Dorcas. - Poza tym to twój chłopak, po... - nie zdążyła dokończyć, gdyż przerwały jej dwa iście synchroniczne okrzyki. James i Syriusz zerwali się z siedzeń i szybko wybiegli z pokoju wspólnego, a zagubiony Peter podreptał za nimi. 
- A tym co się stało? - zapytała zdziwiona Lily, patrząc pytająco na swoje przyjaciółki. Głos jako pierwsza zabrała widocznie zaintrygowana Dorcas.
- Wiecie co, ja się chyba domyślam o co chodzi. Zauważyliście, że chłopcy znikają na jedną noc, raz w miesiącu? A potem wracają z bliznami w różnych miejscach.
- W różnych miejscach? Czyżbyś dokonała dokładnego przeglądu ciała Syriusza? - zaśmiała się Evans. 
- Nie denerwuj mnie Ruda. Naprawdę się nie domyślacie? - dziewczynie odpowiedział jedynie przeczący ruch głowy dziewczyny Lupina. - Remus jest wilkołakiem. - wyszeptała najciszej jak się dało Dorcas. 
- Jak to wilkołakiem? - zdziwiła się zatroskana Ann. - I nic nam nie powiedział? 
- Może bał się, że go zostawimy. - odpowiedziała zamyślona Lily i przerwała na moment, lecz po chwili kontynuowała z tajemniczym błyskiem w oku - Dobra, dziewczyny. Teraz idziemy spać, jutro jest sobota, więc nie ma lekcji. Nastawiamy budziki na jakąś wczesną godzinę i jutro, powiedzmy o wpół do szóstej idziemy szukać chłopaków. Będą musieli nam wszystko wyśpiewać.
- W sumie dobry pomysł, ale czemu tak wcześnie? - zapytała zrezygnowana Meadowes. 
- Ponieważ nie chcemy mieć świadków i muszą być dostatecznie zmęczeni na to, żeby odpowiadać szczerze, tak Lily? - odpowiedziała za przyjaciółkę Ann. 
- Dokładnie. - odpowiedziała i obdarowała blondynkę szerokim uśmiechem. 
Chwilę później trójka dziewcząt wspinała się po schodach do dormitorium, aby wziąć gorącą wieczorną kąpiel i położyć się do swoich ciepłych i wygodnych łóżek. 
    Dokładnie o wpół do szóstej dormitorium wypełnił głośny, a zarazem nieprzyjemny dźwięk budzika. Po dziesięciu minutach współlokatorki były już gotowe, aby zacząć szukać Huncwotów. 

***
- Dorcas uważaj! - krzyknęła Lily, kiedy jej przyjaciółka o mały włos nie przewróciła zbroi stojącej pod ścianą. 
- Przecież uważam. To nie moja wina, że to cholerstwo stoi tam gdzie według mapy jest przejście. - Meadowes uważnie przyjrzała się zbroi. - Swoją drogą, wiecie jak oni ją nazwali? 
- Mapę? - Dor twierdząco kiwnęła głową - Jak?
- Mapa Huncwotów - odpowiedziała kpiąco Dorcas. 
- To takie... strasznie narcystyczne. - dopowiedziała, przewracając oczami Lily. - W sumie to się nie dziwię, cała czwórka do skromnych nie należy. 
- A ty nadal taka cięta na Pottera? Już nie pamiętasz co nam mówiłaś? 
- Nie jestem cięta. Pamiętam co mówiłam. Poza tym dajcie spokój, on nadal ma dziewczynę, tak? Koniec tematu.
To uciszyło na chwilę Dorcas i Ann, a zarazem pozwoliło Lily na dalsze studiowanie mapy. Evans nie raz słyszała jak chłopcy mówili sobie, że mapa nigdy się nie myli, więc tym razem również musiała mieć racje. Rudowłosa jeszcze raz przyjrzała się zbroi.
- Może to przejście jest ukryte za nią. - wtrąciła zaintrygowana Evans. 
Pozostałe dziewczyny podeszły do zbroi i obejrzały ją z każdej strony. Nagle Dorcas usłyszała szept tuż przy swoim uchu.
- Czego szukają tak piękne istoty o tak późnej porze?
- Musicie nas tak straszyć? - zdenerwowała się Meadowes, patrząc z wyrzutem na Syriusza i Jamesa. - A tak w ogóle co wy tu robicie? 
- Dorcas... - uciszyła przyjaciółkę Lily, a następnie zwróciła się do Huncwotów. - Musimy porozmawiać. 
- Teraz? - zapytał James i poczochrał sobie włosy, jak to miał w zwyczaju. 
- Tak teraz, Potter. - burknęła w stronę chłopaka Evans, co oczywiście spotkało się z chichotem ze strony dwóch pozostałych dziewcząt. Lily nie zwróciła na nie uwagi, gdyż sama wiedziała, że jej zachowanie jest nad wyraz idiotyczne. Najpierw mówi, że go kocha, a potem jest dla niego taka jak kiedyś. - Idziemy. - zarządziła. 
Naturalnie nikt nie sprzeciwił się pani prefekt i cała czwórka skierowała się w stronę żeńskiego dormitorium. 
- No to o co chodzi? - zapytał James, siedząc na posłaniu Lily. 
- Dobra, szybka piłka. Remus jest wilkołakiem, tak? - wszystkie spojrzenia skierowały się na Ann. 
- Wiesz co Ann, chyba lepiej żebyście porozmawiały z Remusem osobiście. - zaproponował niepewnie Black. 
- Dobrze, to gdzie go znajdziemy? 
- Teraz jest w skrzydle szpitalnym. 
- Idziemy. - zarządziła pewnym głosem blondynka. 
- Nocnych spacerów się zachciało. - burknął cicho James, ale grzecznie ruszył za przyjaciółmi. 
Kilka minut później cała czwórka stała, bądź siedziała przy łóżku Remusa. 
- No chłopie, dziewczyny już wiedzą. - powiadomił Lunatyka James. 
Na moment przy łóżku poszkodowanego zapanowała niezręczna cisza, przerywana cichym pochrapywaniem pacjentów. 
- Remusie, dlaczego nam nie powiedziałeś? - zaczęła cicho Ann. 
- A kto o zdrowych zmysłach chciałby zadawać się z takim potworem jak ja? 
- Ranisz nas, Luniaczku. - wtrącił urażony Syriusz. 
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi... Wiesz, że nigdy byśmy cię nie zostawiły. - Dziewczyna już chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przerwało ją pojawienie się pani Pomfrey.
- Co to za zgromadzenie? To nie są godziny odwiedzin. - zapytała zdenerwowana pielęgniarka. - Wyjdźcie, albo załatwię wam szlaban u pana Filcha. 
Cała czwórka pożegnała się z Remusem i czym prędzej ruszyła do drzwi. Żadne z nich nie marzyło o popołudniu spędzonym z uroczym woźnym. 

***
    Wielką salę wypełniał gwar rozmów i ogólny harmider. Uczniowie zapełniali sobie żołądki pysznymi dyniowymi pasztecikami, świeżo usmażoną jajecznicą, czy pysznymi tostami. Lily siedziała przy stole i czytała Proroka Codziennego. W pewnym momencie do sali wszedł, a raczej wpadł jak burza James. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak co dzień, ale z bliska nie dało by się nie zauważyć odcisku dłoni na jego lewym policzku. 
- A tobie co się stało? - zapytała Lily, gdy Potter zajął miejsce obok niej. - Problemy w związku? - zażartowała, choć w głębi serca miała nadzieję, że to prawda. 
- Żebyś wiedziała... Zerwaliśmy. 
- Dlaczego? - dziewczyna nie zdążyła ugryźć się w język. Przecież on nie mógł się dowiedzieć, że jej na nim zależy. 
Chłopak spojrzał na rudowłosą i uśmiechnął się lekko. 
- Jak to się mówi, nie byliśmy dla siebie stworzeni. 
- Przykro mi. - odpowiedziała, lecz również się uśmiechnęła. - Ja już muszę... iść. Umówiłam się z Dor. Na razie. 
- Cześć. - odpowiedział chłopak, w dalszym ciągu rozmasowując obolały policzek. 
Kilka minut oraz dwa paszteciki później do Wielkiej Sali weszła Carmen i skierowała się w stronę byłego chłopaka. Posłała mu ciepły uśmiech i zajęła miejsce naprzeciwko niego. 
- Jak zareagowała? - zapytała dziewczyna, smarując tosta dżemem. 
- Tak jak powinna. - odparł dumnie chłopak.
- Wiedziałam, że się uda. - klasnęła ucieszona w dłonie, niczym mała dziewczynka. 
- Wiem, ale nie musiałaś bić tak mocno. - odburknął z wyrzutem. 
- Inaczej nie było by śladu. Jedz, ciesz się i nie marudź. 


Dorcas podczas rozmowy z dziewczynami. 


Lily na śniadaniu 

P.S. Nowa postać w następnym rozdziale :)


8 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział, ale króciutki ;c Po tak długiej przerwie spodziewałam się dłuższego.
    Życzę weny
    Lily

    PS U mnie jest już rozdział 10. :)
    http://www.druga-polowka-lily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Rozdziału nie było długo właśnie dlatego, że nie miałam weny i dlatego też jest krótki. Następne będą dłuższe.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ciesze się że wróciłaś i jest notka. Co do rozdziału do jest krótki ale za to fajny.
    Pozdrawiam i życzę dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Siemaneczko :)
    Wczoraj już leżałam w łóżeczku, nie miałam siły nic czytać (po ostatnim dniu w pracy, wow).
    Szukałam (jak zwykle) jakiegokolwiek błędu, ale nic nie ma! :D
    Czemu taki krótki rozdział? :c Tylko 1225 wyrazów! :C
    I w sierpniu ma się pojawić następny, rozumiesz?!
    No, a teraz przejdźmy do recenzji (ale wyniośle ujęte)
    Fajnie, że dowiedziały się o wilkołactwie w taki naturalny sposób. I że to dobrze przyjęły :)
    A co do Lily i James'a, to mam nadzieję, że coś większego zacznie się dziać między nimi :D W końcu Potter musiał poświęcić swoją twarz!
    Kurde, mogłaś nie pisać o tej nowej postaci, bo teraz trzeba czekać na nią w niecierpliwości :C
    Dawaj, dawaj kolejny rozdział!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie. :3

    Ja. (czytaj: Piękna Królewna, ale się tak nie podpisuję, bo jestem skromna, ofkors)


    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Biedny James xd A ja i tak nie lubię Carmen. Nie wiem czemu. Ale nie przypadła mi do gustu. Też zamierzam założyć bloga o Jily. I mam pytanie. Kto ci zrobił takie piękne tło ? Z góry dziękuję c; Pozdrawiam Amortensja <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny rozdział? ;_;

    OdpowiedzUsuń
  7. czyli jednak swatka! ale urocza scena z tym "nie byliśmy dla siebie stworzeni" i wielkim odciskiem łapy na twarzy XD

    OdpowiedzUsuń