Strony

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 12 "Urodziwa tęcza i Huncwotki"

Autor: Anna M. Waldorf

Ogólnie to rozdział lekki, na luzie, niczego ważnego nie wnosi. Po prostu miałam ochotę na jakiś dowcip Huncwotów :D W następnej notce możecie spodziewać się sylwestra i może jakiś... miłosnych uniesień? :)

Rozdział 12
"Urodziwa tęcza i Huncwotki"

Wiedzieliście, że spacery o drugiej w nocy nie są dobrym pomysłem? Oczywiście Huncwoci też to wiedzieli. Znali ich skutki z poprzednich lat. Ale to naturalnie nie zraziło ich do urządzania sobie nocnych wędrówek. A może ta możliwość przyłapania skłaniała ich do tego? 
- Moglibyście się pospieszyć? Chyba się budzą.
- A może byś tak trochę pomógł? 
- Ja się w te wasze kawały nie mieszam.
- Tak? A kto był pomysłodawcą połowy z nich? 
- Peter?
- Nie bądź taki skromny Luniaczku. I tak całej czwórce wymyślą karę, a jeśli pomożesz to szybciej skończymy i pójdziemy spać. - Remus spojrzał na Syriusza, pomyślał chwilę i zabrał się do roboty. Paręnaście minut później stali już przy drzwiach podziwiając swoje dzieło. - Ile nam to zajęło? - zapytał "partnerów zbrodni" Syriusz z triumfalną miną. 
- Z piętnaście minut? - James spojrzał jeszcze raz na ofiary własnego żartu. Był ciekawy jak ukarzą ich za ten wyjątkowo "inteligentny" dowcip. - Gdyby Aaron się zgodził poszłoby jeszcze szybciej. 
- Boi się Carmen. Za ostatnią akcję dała mu szlaban na chyba wszystko. 
            W sobotę rano nikt nie spodziewa się żadnych awantur przy śniadaniu. Każdy w spokoju czyta gazetę lub przysypia nad miską płatków. No chyba, że jest się przyjacielem Huncwotów. Wtedy, kiedy widzisz swoją dziewczynę całą czerwoną na twarzy, idącą w twoją stronę możesz spodziewać się niewielkiej kłótni. Niewielkiej? Ha! Carmen Black w akcji nie zwiastuje raczej małej sprzeczki. 
- Czy wam kompletnie odbiło?! 
- Carmen, słońce uspokój się...
- Nie mów do mnie słońce. W ogóle do mnie nie mów. Jak mogliście nam to zrobić! 
- Car, przepraszam. Przecież nic strasznego się nie stało.
- Tak? Nic się nie stało mówisz. Czyli cała bielizna moja i dziewczyn na szkolnym korytarzu to nic? Do teraz nie mamy połowy swoich ubrań. Reszta chłopaków gdzieś zwiała, a Dor, Lily i Ann nadal łażą po korytarzach i szukają swoich rzeczy. Oświadczam ci mój drogi, że od dziś, aż do odwołania masz szlaban na rozmawianie, całowanie, dotykanie i na wszystko inne związane z moją osobą. Tymczasem żegnam, idę na poszukiwanie staników. 
Dwójka przyjaciół parsknęła śmiechem na to wspomnienie. 
- Ale przyznaj, nam też się oberwało. 
- W sumie... Nigdy nie zapomnę jak Lilka dała ci w twarz. 
- Ciebie też uderzyła. - przypomniał Blackowi James, mając przed oczami zdziwionego Syriusza z czerwonym śladem na policzku. - Ja byłem przyzwyczajony, ty byłeś w prawdziwym szoku. 
- Tak... I wyszło na to, że Lily, Dorcas, Carmen i Ann się do nas nie odzywały przez... ile?
- Dwa dni. - zaśmiał się Potter, wchodząc do swojego dormitorium. - Gdyby moja siostra była wtedy w szkole, dostałoby nam się podwójnie. 
- Aż taka zła z niej kobieta? - zapytał Lunatyk wychodzący w piżamie z łazienki. 
- Jakoś bardzo to nie, ale jak się ją upokorzy lub coś w tym stylu, to potrafi się wkurzyć. Ona jest trochę jak Evans.
- Może Jamesa ciągnie do niezrównoważonych kobiet? - stwierdził tonem naukowca milczący dotychczas Peter. - Z tego co mówisz, Lily jest do niej bardzo podobna. 
- Gdyby nie fakt, że z tego co powiedziałeś wynika coś co mnie przeraża, to bym się zaśmiał. - odpowiedział z poważną miną James. 
- Co cię przeraża?  
- Właśnie stwierdziłeś, że czuje pociąg do własnej siostry. A wy - zwrócił się do śmiejących się Remusa i Syriusza. - śmiejąc się przysporzyliście mi więcej koszmarów. Dobranoc, idę się wypłakać w poduszkę. 
- Nieprawda, nic takiego nie wynikło z wypowiedzi Glizdka. Jesteś przewrażliwiony. - zaśmiał się Lupin uchylając się przed lecącą w jego stronę poduszką. - Masz okres, czy coś?
- Sam jesteś okres, Lupin. - cała czwórka odwróciła się w stronę piątego łóżka należącego do Aarona i parsknęła śmiechem. - Co się śmiejecie. Idźcie spać. Musicie być przygotowani na jutrzejsze rozmowy z naszymi sąsiadkami.

            Lily spała, całkowicie zakryta puszystą pościelą. Jak nigdy w życiu nie miała ochoty na wyjście z cieplutkiego łóżka. Nic by ją do tego nie przekonało... no, chyba że irytująco głośny budzik stojący na szafeczce nocnej. Głowa dziewczyny wynurzyła się spod pościeli, a jej wzrok spoczął na urządzeniu. O dziwo jej współlokatorki nadal smacznie spały. Była ósma rano, a lekcje zaczynały się o dziewiątej. Więc miała jeszcze godzinę na gorący prysznic i spokojne zjedzenie śniadania. 
Evans z premedytacją, jak najciszej wstała z łóżka, żeby nie obudzić przyjaciółek. Gdyby tego nie zrobiła musiałaby czekać na swoją kolej paręnaście minut.  Weszła do łazienki i nie rozglądając się zdjęła z siebie ubrania, związała włosy w kitkę i weszła pod prysznic. Po czasie spędzonym 
w strumieniach gorącej wody, opatuliła się ręcznikiem i stanęła przed lustrem. W tym samym momencie z jej ust wydobył się głośny krzyk. Doprowadziło to do tego, że Dorcas spadła z łóżka, a stojąca przy szafie Ann podskoczyła i wpadła na idącą do łazienki Carmen. Jedyną osobą, która nadal pogrążona byłą w mocnym śnie była Liz. Zdziwione dziewczyny natychmiast rzuciły się w stronę łazienki. Ale kiedy stanęły w drzwiach i spojrzały na lokatorkę wybuchnęły śmiechem. Stojąca przed lustrem Lily miała włosy o barwie identycznej do koloru oczu. Szmaragdowe kosmyki opadały dziewczynie na ramiona, falując z każdym ruchem jej głowy. 
- Nie śmiejcie się tylko mi pomóżcie. - krzyknęła na Gryfonki zrozpaczona Lil. Te, nadal chichocząc podeszły do niej, ale gdy tylko przeszły przez próg spotkało je takie samo nieszczęście jak Evans. Włosy Dor przybrały krwisto czerwoną barwę, Carmen z brunetki stała się posiadaczką granatowej czupryny, a głowę Ann zdobiły błękitne loki. Kiedy czwórka dziewcząt przyglądała się swoim odbiciom, do łazienki przyszła Ellie zaintrygowana całym zamieszaniem. Zanim którakolwiek zdążyła ją ostrzec, ta stała na środku łazienki w różowych włosach. Cała piątka spojrzała w lustro zdziwiona. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Oczywiście wiedziały, kto za tym wszystkim stoi. 
- Potter! - wrzasnęła Lily, narzucając na siebie sweter, po czym wybiegła z dormitorium. Reszta dziewcząt od razu ruszyła za nią. - Ja ich po prostu zabiję.  
- Co tak krzyczysz Evans? - odezwał się Black, gdy Gryfonki były już w dormitorium chłopaków. Kiedy przyjrzał się swoim gościom parsknął śmiechem. - Nowy image? 
- Nie pogrążaj się. Gdzie reszta? 
- Na śniadaniu, Żabko. 
- Black... Szkoda mi na ciebie słów kochany. - Evans obróciła się wokół własnej osi, wyszła z dormitorium i ruszyła do Wielkiej Sali. - Ja ich po prostu zabiję. 
- Już to mówiłaś. - odpowiedziała Carmen, którą ta sytuacja mocno zirytowała. Wszystkie dowcipy Huncwotów uważała za dziecinne i głupie, podobnie jak Lily. - Ale chętnie się przyłączę. 
Ku zdziwieniu dziewczyn w Wielkiej Sali nie siedział ani jeden z poszukiwanych. Nie zwlekając ani chwili podeszły do pierwszego ucznia, który stanął im na drodze. 
- Hej, jestem Lily. Mam pytanie. - zielonowłosa zagadnęła do gryfona z młodszej klasy. Chłopak kiwnął głową zachęcając ją do dalszej wypowiedzi. - Widziałeś może Huncwotów? 
- Jakieś pięć minut temu wybiegli stąd krzycząc coś o bunkrach, schronach, tunelu i ucieczce, ale o co im chodziło to nie mam pojęcia. 
- Wielkie dzięki. - Evans uśmiechnęła się do młodszego kolegi i już miała wyruszyć na dalsze poszukiwania, kiedy chłopak odezwał się. 
- A i jeszcze jedno... Wiecie, że macie kolorowe włosy?
- Niestety wiemy. Właśnie szukamy sprawców. – Lily uśmiechnęła się na odchodnym do swojego rozmówcy i razem z przyjaciółkami wyszła z WS, uciekając przy tym od ciekawskich spojrzeń reszty uczniów.
- No to gdzie mamy ich szukać? – zapytała zrezygnowana Ann rozglądając się dookoła.
- Może wcale nie musimy? Udawajmy, że nic się nie stało, a oni kiedy pomyślą, że są bezpieczni, sami wrócą. Może nawet stanie się cud i wrócą specjalnie na lekcje.
- Lily może mięć racje, jak zatęsknią to wrócą. – przyznała przyjaciółce rację Liz. – Poza tym mi się ten kolor nawet podoba. – cała piątka zaczęła się śmiać i ruszyła do swojego dormitorium. – Za ile zaczynają się lekcje?
- Za czterdzieści minut. – odpowiedziała jej Carmen patrząc na stojący przy łóżku budzik. – To co robimy? Idziemy na lekcje i czy zostajemy?
- Oczywiście, że idziemy. Nie damy im tej satysfakcji. – na twarzy Dor pojawił się tajemniczy uśmiech. – A teraz, dzięki temu, że stchórzyli mamy dwie łazienki.
Lily, Dorcas i Carmen wzięły swoje rzeczy i powędrowały do dormitorium Huncwotów. Jednak zanim Evans wtrąciła się do kłótni o kolejność korzystania z łazienki, jej wzrok przykuł zwinięty pergamin leżący na jednym z posłań. Zdziwiona zawołała resztę dziewcząt.
- No patrzcie dziewczyny, a podobno są tacy sprytni. - zaśmiała się chytrze Elizabeth. - I chyba jednak nie pójdziemy dzisiaj na lekcje. Ubierać się, za pół godziny ruszamy. 

Aaron siedział w pubie Pod Trzema Miotłami słuchając kłótni swoich przyjaciół, popijając kremowe piwo. Marzył żeby być już w zamku i zajadać przygotowane przez skrzaty śniadanie.
- Moglibyście już przestać? – odezwał się Remus próbując uspokoić przyjaciół.
- Najpierw niech ten idiota przyzna, że to jego wina. – obruszył się James.
- A co niby się stało? Wielkie mi rzeczy. Przecież znamy drogę do zamku.
- Ale ty jesteś głupi, Black. Przecież one znajdą mapę i od razu tu przyjdą.
- Skąd wiesz? Przecież mapa nie pokazuje Hogsmeade. Pierwsze co im przyjdzie do głowy to Pokój Życzeń, a poza tym nie wiadomo, czy w ogóle będą chciały opuszczać zamek. Nie gorączkuj się tak.
- Jeszcze zobaczymy. Żebym nie musiał mówić „a nie mówiłem”.
- Marudzisz jak baba, Potter.
- Sam jesteś baba.
- Wy to raczej jesteście jak dzieci, nie baby. – zaśmiał się Lupin, stawiając przed każdym kufel piwa.*
         
            Piątka gryfonek szła w stronę zazwyczaj obleganego przez uczniów baru. Teraz świecił pustkami, ale co się dziwić. Wszyscy byli na lekcjach. Lily, która szła pierwsza otworzyła szeroko drzwi i rozglądnęła się po sali. Poszukiwani siedzieli przy najbardziej oddalonym stoliku, a Remus stawiał na nim pięć kafli piwa.
- Dla nas nie przyniosłeś? – zapytała smutnym głosem dziewczyna dostawiając dla siebie krzesło. Reszta postąpiła tak samo i z wyczekiwaniem wpatrywała się w niczego nie rozumiejącego Lupina.
- Wiesz, one chyba chcą żebyś przyniósł im piwa. – wyjaśnił przyjacielowi uśmiechnięty James, po czym spojrzał na Syriusza.
- No już, powiedz to w końcu.
- Zupełnie nie wiem o co ci chodzi, Syriuszku. – Black nic nie odpowiadając prychnął, zmrużył oczy i przeniósł swoje spojrzenie na siedzącego naprzeciwko Petera.
- Nie no ja was nie rozumiem. Zawsze zachowujecie takie spokój przed nieuniknioną karą? – zdenerwowała się Liz i spojrzała wyzywająco na brata.
- Ale ja nie rozumiem, za co możecie być na nas złe. Przecież nie zaszkodzi wam małe odświeżenie wyglądu.
- Odświeżenie wyglądu? My wyglądamy jak jakaś cholerna tęcza.
- Po pierwsze, bardzo urodziwa tęcza, a po drugie, nam się podobacie, a chyba o to chodzi, nie?
- Po pierwsze, macie wyjątkowo duże mniemanie o sobie, a po drugie… i tak macie przechlapane. – odpowiedziała chłopakowi Lily, biorąc łyk przyniesionego przez Remusa piwa. Reszta dziewczyn potwierdziła wypowiedź rudowłosej skinieniem głowy.
- A ja wam powiem tak. – pierwszy raz podczas tej rozmowy zabrał głos Peter. – Po co się kłócić i dawać na wymyślne kary, skoro można miło spędzić czas i o wszystkim zapomnieć. – reszta spojrzała na niego, nie odzywając się ani słowem.
- W sumie to Peter ma rację. Mi i tak nie chciałoby się myśleć nad karą dla was. – zgodziła się z Huncwotem Dorcas. Tylko Lily i Carmen siedziały nadal niezadowolone na swoich miejscach. – No dziewczyny, dajcie spokój. Kiedyś im się odpłacimy. Teraz pogadajmy o czymś przyjemniejszym.
- Niech wam będzie. – odpowiedziała nieco udobruchana Carmen. Jednak Lily nadal parzyła na każdego z chłopaków z mordem w oczach.
- Potter, twoja księżniczka chyba nadal nie jest przekonana co do pomysłu Glizdka. – zakpił Łapa przez co oberwał od dziewczyny w kolano. – Matko, Ruda ty na serio ćwiczysz. Wcześniej tak mocno nie kopałaś. – na te słowa Lily wymieniła z Liz znaczące spojrzenia, po czym uśmiechnęła się wrednie do Blacka.
- To co robimy w sylwestra? – zapytała znienacka, przenosząc spojrzenie na resztę przyjaciół.
- W sumie to rozmawialiśmy już o tym z chłopakami i Liz. Nasi rodzice wyjeżdżają i możecie przyjechać do nas. – odpowiedział swojej dziewczynie James. – Wszyscy mogą? – Gryfoni zgodnie pokiwali głowami i uśmiechnięci wrócili do popijania kolejnej porcji Kremowego Piwa. Naturalnie nikt nie wiedział, że całe to wybaczanie win jest tylko częścią zemsty dziewcząt z siódmego roku. Już niedługo w Hogwarcie, w którym rządzili Huncwoci miały pojawić się Huncwotki!

_____________________

* Same pijaki w tym opowiadaniu. 

13 komentarzy:

  1. Tak! Nowy spoko rozdział. Nie mogę się już doczekać tej ich zemsty

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co przygotują :D Pisz szybko następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mnie ciekawi trening(?) Lily :) Masz niesamowity talent, trafiasz prosto w mój gust i poczucie humoru! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest super. Czekam na kolejny rozdział i zemstę Huncwotek :D. Życzę weny i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny. Huncwoci postanowili troszkę odświeżyć wygląd dziewczyn. One takie podstępne i udawały że im wybaczyły. Ciekawe jaką zemstę przygotują dziewczyny.
    Pozdrawiam
    Gabriela Black

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział naprawdę SUUUUUUPER!
    Życzę weny i czekam na zemstę Huncwotek.

    OdpowiedzUsuń
  8. YEY NOWY ROZDZIAŁ! Nie moglam sie juz doczekac :P A rozdzial jest super. Naprawde jest swietny. Z niecierpliwoscia czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. super fantastycznie :D ciekawa jestem tej ich zemsty no i treningu Lily. Napisz coś o tym. Rozdział fantastycznt tylko piszesz bardzo żadko :( Nie mogę się doczekać sylwestra no i brakowało mi fotek w tym rozdziale :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham, po prostu kocham... *_* ten blog *_*
    nie moge sie doczekac na wiecej i w wolnym czasie zapraszam do mnie- lily-evans-james-potter-milosc.blogspot.com ^_^
    pozdrawiam cieplutko i zycze z całego serducha weny *_* ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki fajny blog i rozdział. Podziwiam Twój styl pisania, bo masz lekkie pióro i czytając to opowiadanie nieraz się uśmiecham :) Jestem ciekawa, co wymyślisz dalej i jaka będzie zemsta.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na Esme-Carlisle.blogspot.com
    Eriss

    OdpowiedzUsuń
  12. Boski ! Od dzisiaj zaczełam czytać twojego bloga i mogę powiedzieć tyle boski :D
    Życzę weny i jak najczęstszych notek. Nie mogę się doczekać następnej <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    czy ktoś tu jest ???? czy ktoś mnie słyszy ???!!!!
    będzie kolejny rozdział ???
    haaaaaloooooo !!!
    aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
    wracając do tego rodziału to oczywiście cudo miodek i malinki xD
    jak poprzednie zresztą :-)
    mam też nadzieję że kolejny rozdział się pojawi...
    długo nic się nie pojawiło :c
    ale ja wierzę w dobro!!!!! i powrót !!!!!!!! xD (tak, tak jestem walnięta xDD)
    tak więc życzę weny i szybkiego powrotu :-D !!!
    aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!

    PS. tak musiałam na końcu napisać tyle "a", bo kto psychicznie choremu zabroni, no kto ?? xDD :-DD

    OdpowiedzUsuń